[Fundacja KD Bydg] MBZnajdki u Esti. Nie udało się [']

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Sob maja 31, 2008 21:52

Mocno przytualam... szkoda maluszków...
Obrazek
ObrazekObrazek

TyMa

 
Posty: 4870
Od: Wto maja 02, 2006 7:58
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Nie cze 01, 2008 19:56

Dziewczyny bardzo dziękuję. Strasznie mi z tym ciężko, do ostatniej chwili walczyliśmy o Zuzię. Jednak nie było sensu jej dalej męczyć. Pod koniec była pół przytomna. Źrenice nie reagowały na światło. Z wetami postanowiliśmy pomóc przejść małej za TM. Najbardziej żal mi Maciusia, bo on najbardziej się męczył. Dziewczynki były dużo silniejsze. Miałam nadzieje, że się uda.
Jednak ani mi ani im nie było to pisane.
Ciężko mi z tym. Chyba nie nadaję się do pomocy zwierzętom.
Nie wiem od czego umarły. Może to ja zawiniłam?
Miałam iść dzisiaj zapytać co wykazała sekcja Zuzi, ale nie byłam w stanie. Pójdę jutro.
Mam nadzieję, że moi "rezydenci" nic nie podłapią.
Dziękuję wszystkim za wsparcie.

Biegajcie maluszki szczęśliwe za TM [*] Tam nikt Was nie skrzywdzi i nic Was nie będzie boleć, nie będziecie płakać, cierpieć. Zawsze będę o Was pamiętać [*] Przez ten tydzień zdążyłam Was pokochać. Ładnie opiekujcie się "dziką bandą"- oseskami, które odeszły u mnie w sierpniu.
Ja się poddaję.
Obrazek

Esti

 
Posty: 1559
Od: Sob maja 21, 2005 17:33
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Nie cze 01, 2008 20:19

Esti, tak mi przykro...
Nie poddawaj się. Jeśli nie my, to kto to będzie robił?

Ja straciłam dziś kolejne kociątko...
Nie ma prostej odpowiedzi dlaczego odchodzą. Pojawiają się właściwie znikąd, nie znamy ich przeszłości, nie wiemy na co chorowała matka, co w sobie nosiła. Wiem, że z całą pewnością nie była szczepiona. A to już wystarczy, by ryzyko śmierci małych było bardzo wysokie.

Nie obwiniaj się. Naprawdę.
Robimy wszystko, co możemy i umiemy.

Przytulam.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Nie cze 01, 2008 20:33

Agn, ładnie napisałaś.

Esti, zrobiłaś co mogłaś. Agn ma rację:

Agn pisze:Nie obwiniaj się. Naprawdę.
Robimy wszystko, co możemy i umiemy.

Też przytulam mocno.

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Nie cze 01, 2008 20:43

Dziękuję dziewczyny...
To wszystko dla mnie tym trudniejsze, bo jak pisałam w wątku Agn :
Agn, widzę, że nie ja jedna spotkałam się z takim zarzutem...
W takim momencie to człowieka może cholernie załamać.
Albo drwiny znajomych, którzy nie rozumieją, że chcę pomagać. Drwiące hasła "tak to bardzo przykre, że umarły. Nie umiesz o niczym innym gadać?" i śmiech przy tym... ehhh.


Na razie się poddałam. Ale znam siebie i wiem, że jak się uspokoję, odpocznę, minie trochę czasu zmienię podejście. I pewnie dalej będę chciała pomagać. Na razie się "wypaliłam".
Obrazek

Esti

 
Posty: 1559
Od: Sob maja 21, 2005 17:33
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon cze 02, 2008 7:50

Uratowanie kolejnego kociego życia zdecydowanie łagodzi ból.
Tak było w moim przypadku, bardzo mi to pomogło.
Obrazek
Fell on black days

agatka84

 
Posty: 3534
Od: Pt lut 09, 2007 21:41
Lokalizacja: Toruń

Post » Pon cze 02, 2008 20:22

Przed chwilą rozmawiałam z wetem. Sekcja zwłok Zuzi nie wykazała kompletnie nic. Tak jak u Binki były "chociaż" jelitka przekrwione, tak u Zuzi nic. Wszystko jak u zdrowego malucha. Pytałam się weta o tę panleukopenię nadostrą. Jednak po tym co zrozumiałam weta, to przy niej nie ma zmian typowo PP, ale były by właśne chociaż jelita przekrwione, czy przełyk. Zwłaszcza, że małe miały biegunki. A tutaj nic. Dlatego weci raczej wykluczają tą chorobę. Mieszkanie mam odkażone. Wet mnie uspokoił, że choroba wychodzi od 3-10 dni. Jeśli w 10 dniu nic się nie dzieje z moimi rezydentami, to mogę spać spokojnie. Zresztą skoro psy i kot były szczepione, to ryzyko zarażenia jest minimalne.
Uprzedził mnie tylko, znając mnie i moje miękkie serce, że mimo wszystko powinnam odczekać minimum pół roku, przed przygarnięciem kolejnych bid. A niech się okaże, że było to jakieś świnstwo, to wirus trzyma się do pół roku. A wtedy małe by od razu podłapały i umarły.

Cały czas ciężko mi się pogodzić z ich śmiercią. Powiem Wam szczerze, że z dwojga złego wolałabym aby sekcja coś wykazała. Jakieś zmiany chorobowe. Bo teraz to jestem pewna, że śmierć maluchów była moją winą.


agatka84 pisze:Uratowanie kolejnego kociego życia zdecydowanie łagodzi ból.
Tak było w moim przypadku, bardzo mi to pomogło.
agatko, ja jednak wolę przeczekać. Tak aby mieć pewność, że "nowy" niczym się nie zarazi.
Obrazek

Esti

 
Posty: 1559
Od: Sob maja 21, 2005 17:33
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon cze 02, 2008 20:44

Esti, z naturą i losem nie możesz się wadzić! Piszesz, jakbyś świadomie im szkodziła, a to przecież nieprawda! Jakieś pskudztwo zarźliwe się przyplątało i nic na to nie mogłaś poradzić. Decyzja o kwarantannie słuszna. Czy weci rozważali podanie profilaktycznie czegoś Twoim zwierzętom?
Obrazek
ObrazekObrazek

TyMa

 
Posty: 4870
Od: Wto maja 02, 2006 7:58
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon cze 09, 2008 17:45

TyMa pisze: Czy weci rozważali podanie profilaktycznie czegoś Twoim zwierzętom?
nie. Nie wiadomo co było maluchom, więc nie było co podawać moim.
Do dzisiaj rezydenci czują się wspaniale, no może przez upały trochę mniej leżą i więcej śpią. Ale jest ok :)
O maluszkach pamiętam i ze śmiercią pogodzić się nie mogę... [*]
Obrazek

Esti

 
Posty: 1559
Od: Sob maja 21, 2005 17:33
Lokalizacja: Bydgoszcz

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości