Domowe Przedszkole-kocurki odeszły :( Miłka też [']

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Czw gru 06, 2007 10:24

Dziś sekcja... mam nadzieję, że potem będzie wiadomo :?

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Czw gru 06, 2007 10:31

orchidka pisze:Dziś sekcja... mam nadzieję, że potem będzie wiadomo :?


Ja też mam taką nadzieję.

Dziewczyny, trzeba bacznie obserwować rodzeństwo! Trzymam kciuki, żeby już nic złego się nie stało.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw gru 06, 2007 11:57

Nie tylko nie wiadomo, co spowodowało śmierć, ale Warchlaczek też jest ciężko chory.
Nad ranem, jak zauważyłam, że Krówek nie żyje, zauważyłam, że Warchlaczek jakiś nieswój.
Z każdą godziną coraz słabszy.
O dziesiątej pojechałam z maluchami do lecznicy poleconej przez Senioritę.
Doktor stwierdziła wczoraj u Krówka bardzo powiększone nerki.
Dziś u Warchlaczka to samo - podała mu trochę inne leki niż Krówkowi, m.in. jakiś lek sterydowy.
Dostał też kroplówkę podskórną z glukozą.
Trochę dał się nakarmić karmą convalescence (zjadł dwie strzykawki tego i pół strzykawki mleka dla kotów)
Ale jest marnie. Strasznie się boje.
Wieczorem Orchidka zawiezie rodzeństwo do Boliłapki.
Na dodatek jeszcze zetknęłam się dziś z podłością ludzką w najczystszej postaci. Kociaki wiozłam do lecznicy kolejką WKD, bardzo zatłoczoną. Poprosiłam pewnego bezczelnego młodego człowieka o ustąpienie miejsca, bo nie miałam jak stać z kontenerkiem. On mi bezczelnie odpowiedział, więc nie wytrzymałam i powiedziałam mu, że ma za ciężką d... Na co pewna wielce kulturalna pani zaczęła na mnie krzyczeć, że jestem niekulturalna. Powiedziałam, że w nocy umarł mi kot, i że wiozę do lecznicy jego chorego brata. No to usłyszałam, że jestem nawiedzona i że epatuję ludzi swoimi kotami, które nikogo tu nie obchodzą.
Nikt nie stanął po mojej stronie.
Smutne :(
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Czw gru 06, 2007 12:08

bardzo mi przykro że na swojej drodze spotkałaś taka bezduszność....pamietaj jednak nie jesteś sama............
trzymaj się .
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43965
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw gru 06, 2007 12:15

Dziewczynka też została obejrzana przez panią wet. Ona nie ma powiększonych nerek. Zresztą bryka i je jak smok!
Ale i tak niech pojedzie do Boliłapki.
Ona przeszła podobny kryzys w piątek, wyglądało to jak paraliż tylnych łapek. Po jednym zastrzyku, bodajże tolfedine, przeszło jej jak ręką odjął.
Też nie jadła, nie piła, nawet ze strzykawki... prawie się nie ruszała. Myślałam, że umiera. A ona po pół godzinie od zastrzyku rzuciła się na jedzenie, po godzinie już chodziła.
A, i jeszcze są te dziwne plamy krwi.
Wróciwszy wczoraj z pracy znalazłam kilka na poduszce, na której leżał Krówek - więc natychmiast do wetki. Nic nie znalazła. Mocz był czysty, kupa była poprzedniego dnia, jak najbardziej w porządku.
Rano patrzę - kolejna kropla krwi na poduszce. I to nie z Krówka, bo on całą noc przeleżał w swoim kontenerku.
Wetka obejrzała Warchlaczka: śluzówki w pyszczku czyste, nosek czysty, odbyt czysty. Siusiu nie dało się wycisnąć, pęcherz był prawie pusty. Ale to w takim razie znaczy, że załatwił się rano do kuwetki - w kuwecie były normalne kulki, bez sladów krwi.
Bez poprania krwi do badań nic się nie da zrobić, a ani wetka Seniority, ani mój, ani wet Orchidki nie mają laboratorium. Musimy poczekać do wieczora. Ja niestety muszę wyjść za godzinę do pracy. W tym czasie postaram się jeszcze raz małego nakarmić i podać mu parafinę (bo ma też zaparcie)
Potem przez kilka godzin koty będą same do przyjazdu Orchidki.
Ps.: Dzisiaj dzwonił domek dla Warchlaczka. Ten od Ciebie dorciu44.
Ale przeprosiłam, wyjaśniłam jaka jest sytuacja, i obiecałam informować.
Taki fajny domek czeka na Warchlaczka...
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Czw gru 06, 2007 13:00

Trzymam kciuki za Warchlaczka!!!

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw gru 06, 2007 19:15

ja też trzymam kciuki :ok:

_kathrin

 
Posty: 3339
Od: Wto lip 31, 2007 16:53
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw gru 06, 2007 20:32

Są nieśmiale optymistyczne wieści.
Orchidka zaopatrzona w klucze przyjechała po kociaki, żeby zawieść je do Boliłapki. Z błyskawicznie przekazanych wieści smsowych wiem, że jak przyjechała oba kociaki biegały.
Nic z tego nie rozumiem: trzy kociaki, prawie identyczne objawy u wszystkich. Dziewczynka "na oko" wyglądała najgorzej z tym porażeniem łapek, a najszybciej doszła do siebie. Przy najprostszym leczeniu. A kocurki miały objawy identyczne, i oba prawie identyczny przebieg leczenia (oprócz tego, że Warchlaczek opócz tolfedine dostał jakiś lek sterydowy)
Gdy go zostawiałam był mniej więcej w takim stanie, w jakim Krówek wczoraj wieczorem. Z jedną różnicą - dał się nakarmić. Krówek wieczorem już nie przełykał :(
Ale wyglądał okropnie i bardzo płakał. Do pracy wychodziłam z duszą na ramieniu.
Teraz wygląda na to, że kryzys mógł minąć, ale jeszcze boję się cieszyć, bo Krówek też miał dwa kryzysy - w sobotę był trochę osłabiony, dostał tolfedine i do poniedziałkowego wieczoru wszystko wydawało się ok. A we wtorek też nie wyglądało to tragicznie... dopiero w środę wieczorem.
A Warchlaczek marniał w oczach dziś rano, już po śmierci Krówka.
Przyznam, że to było straszne, bo opłakując Krówka już trzymałam na rękach marniejącego Warchlaczka.
Ale nie rozumiem, czemu one tak chorują jedno po drugim?
Jeśli to zatrucie po odrobaczaniu, to dlaczego tak długi czas minął?
Odrobaczane były w zeszłą środę, kryzys u Warchlaczka nastąpił przecież ponad tydzień po tym! On jeszcze wczoraj brykał z Dziewczynką, chociaż rzeczywiście wieczorem już się nie bawił, tylko przytulał do mnie.
Nie rozumiem, czemu organizm przez tydzień miewał się dobrze, a po tygodniu w tempie lawinowym nastąpił kryzys.
Pewnie wszystkim jednak dolegało to samo, tylko że biedny mały Krówek musiał być najsłabszy z rodzeństwa.
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Czw gru 06, 2007 20:47

trzymam mocno kciuki za Warchlaczka

Batka

 
Posty: 8464
Od: Pt paź 24, 2003 11:38
Lokalizacja: Stare Dobre Podgórze

Post » Czw gru 06, 2007 22:15

Maleństwa wróciły z lecznicy.
Warchlaczek jest bardzosłabiutki. Na szczęście je, trochę sam, trochę ze strzykawki karmę Convalescence. Pije też mleczko.
I bardzo chce być przytulany, być na rączkach, na kolanach. Jak się go zostawi samego, to płacze.
Przed nami noc, boję się :(
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Czw gru 06, 2007 22:21

:ok: :ok: :ok:
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18765
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Czw gru 06, 2007 23:53

będzie dobrze, musi być :ok: :ok: :ok:

_kathrin

 
Posty: 3339
Od: Wto lip 31, 2007 16:53
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt gru 07, 2007 0:02

Mocne kciuki, bardzo mocne kciuki... Musi być dobrze! :!:

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Pt gru 07, 2007 1:32

Anuk - kciuki!
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt gru 07, 2007 8:06

Anuk, jak tam?
Pipsi ♡ 24 marca 2016 [']

Pipsi

Avatar użytkownika
 
Posty: 4289
Od: Pon paź 16, 2006 11:10
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości