» Nie gru 09, 2007 19:45
Znowu fiasko i na dodatek mam złe przeczucia.
Wszystkie koty razem z małym czekały już na nas, ale Burasek nie kręcił się podekscytowany, tak jak inne koty, tylko siedział nieopodal w krzakach i obojetnie obserwowal. Po rozłożeniu jedzonka kuzynka się wycofała, a ja zostałam z otwartym koszykiem w pelnej gotowości, ale małe długo w ogole nie zwracało uwagi na to co się dzieje na murku, gdzie stare koty pałaszowały aż miło. Dopiero po dłuzszej chwili podeszło wolno bliżej, wskoczyło na murek, posiedzialo ze 3 sekundy nad jedzeniem i obojętnie zeskoczyło. Nie zdążyłam nawet porządnie wyciągnąc ręki, bo robiłam to bardzo wolno,żeby go nie spłoszyć. Buraś posiedział chwilkę w krzakach , rzuciłam nawet w niego malutką pecynką jedzenia, ale nawet nie powąchał i po chwili zniknął w głębi ogrodu.
Myślę, że biedulek jest chory ,choć na oko nie widać żadnych objawów poza kompletnym i nagłym brakiem apetytu.Nie tracę nadzieji na złapanie
kotusia, boję się tylko ze może być za późno.Jutro przygotujemy coś ekstra pachnącego, m.inn. tuńczyka, mięsko z walerianą, ciepłe mleko, może się zainteresuje.
Szansa na złapanie będzie tylko wtedy, gdy wskoczy na murek i zajmie się jedzeniem.Bodbierak jest na nic, bo sztachety ogrodzenia są blisko siebie, a tuż za murkiem rosną gęste bardzo kolczaste krzaki. Do ogrodu wejśc się nie da ,bo to ogród klasztorny, klauzurowy, a na pomoc sióstr nie ma co liczyć, wręcz przeciwnie trzeba przed nimi skrzętnie ukrywać fakt istnienia kotow.
Kolejna relacja jutro wieczorem. Bardzo prosimy o kciuki, będą bardzo potrzebne!