Kochani, rzeczywiście mało piszę, bo i praca, i koty (plus pies, którego nie mogę zaniedbać, żeby biedak zazdrosny się nie poczuł) no i ostatnio net mi muli.
A co u Kluseczka? Nadal trwa terapia i leczenie. Na moje oko nic się nie zmienia. Ale leczenie trwa. Brzuchol jednak Kluseczkowi nie przeszkadza i nie boli. Zwinna jest bestyjka i zadziorna./ To taki mały łobuziak nie do zdarcia - nawet kiedy wszystkie koty już padną, on nadal biega. I jak jest już zmęczony i weźmie się go na ręcę, to przepięknie mruczy. Czasem tak mysle, czy nasz Klusek nie zostanie już na zawsze takim kluskiem, a nie makaronikiem - może ten typ tak ma
