Kochani, jestem i witam serdecznie.
Po pierwsze: Mam w domu cudaka.
Po drugie: gorące wieści z placu (nie)boju.
Po trzecie: kilka pytań.
Cudak przyszedł do nas w piątek o 18.30. Jest cały czarny, drobnej budowy, ma wielkie zielone oczy i ogon, zakręcony, który tworzy takie pełne kółko na grzbiecie. Ogonek był albo po "przejściach" albo taki jego urok.W każdym bądź razie jak kot się pręży to ogon się nie prostuje do końca. Kot przeogromnie łagodny - wogóle nie używa pazurów (a miał by co pokazywać) a wzięty na ręce zachowuje się ragdoll, który po prostu wiotczeje. Pani wołała na niego Feniks.
W piątek, kot który mieszkał do tej pory ze sporą gromadą kotów wcale nie interesował się rezydentem - obwąchiwał kąty, w przeciwieństwie do rudego, który pokazał się z takiej strony o jaką bym go nie podejrzewała. Burczał, prychał, syczał, stroszył się, zademonstował całą ferię dziwięków - od niskiego buczenia po wysoki skowyt.
Całą noc z piątku na sobotę, całą sobotę, kolejną noc i prawie całą niedzielę kot nie wychodził z pod łóżka w naszej sypialni, którą mamy na piętrze. Przez weekend kota po prostu nie było. Jedynie rudy przy każdym obcym lub gwałtownym ruchu strzygł uszami a momentami nawet pozwolił sobie wejść do połowy schodów i nasłuchiwał.
Pierwszej nocy rudy spał w kuchni, w wiklinowym koszyku ustawionym wysoko na szafce, o którym sobie przypomniał, że jest. Czarny pod łóżkiem. Drugiej nocy tak samo.
W niedzielę ok. 17 nie wytrzymałam i zabrałam nowego na dół. Konfrontacja wyglądała tak: ja z czarnym na rękach zbliżałam się do rudego. Przy czym czarny- zupełnie spokojny wyciągał pyszczek do rudego, rudego targały na zmianę - ciekawość i strach. Było kilka niewinnych "gardłowych płaczów" i wyciąganie szyji niczym E.T.
Później zamknęłam je w kuchni. Kuchnia jest duża, miejsca dużo, czarny odkrył koszyk na szafce - spodobało mu się bardzo, zwłaszcza, że przychodziłam tam go podglądać i miziałam za uchem i pod brodą, wystawił nawet brzusio. Trzeciej nocy rudy spał w pokoju na dole na kanapie a czarny kursował między sypialnią a kuchnią.
Dzisiaj ok 3.30 usłyszałam cichutkie "gruchanie" czarnego. Stał przy poręczy na górze i zaglądał na dół, potem zszedł po schodach a ja... czekałam na rozwój sytuacji. Czarny wydawał "smutne" dzwięki, rudego nie słyszałam. Po chwili kocury zaczęły kursować po schodach, tam i z powrotem, jak czarny uciekał do góry za chwilę pojawiał się rudy, jak rudy schodził czarny za nim. Robiły "noski-noski" ale jeszcze bardzo ostrożnie. Czarny pozwolił sobie nawet na CHODZENIE po łóżku PO ŚPIĄCYCH DOMOWNIKACH. Gdy wyciągałam do niego rękę podchodził i strzelał baranki. W pewnym momencie koty rozwaliły się na środku sypialni z wywalonymi brzuchami. NORMALNIE ZACHĘCAŁY SIĘ DO ZABAWY!
W tej chwili koty są same w domu. Jak wychodziłam czarny leżał pod łóżkiem, a rudy zamelinował się na najwyższej półce w szafce na przedpokoju (skubaniec przesuwa drzwi). Podobno czarny otwiera drzwi- skacząc na klamkę odpycha się od futryny.
Tak sobie myślę, że nie jest chyba tak źle.Co?
Teraz pytania:
Czy to normalne, że czarny od piątku nic nie jadł i nie pił? Jest tak chudziutki, że mogę policzyć jego kręgi w kręgosłupie. Mam wrażenie, że nie był też w kuwecie (pokazałam mu ją w pierwszym dniu), nie znalazłam też żadnych niepożądanych śladów w mieszkaniu.
Martwi mnie również wyciek z jednego oka. Oczy wyglądają na zdrowe, są czyste i błyszczące ale jedno prawie ciągle łzawi. Na dodatek wycierając wyciek stwierdziłam, że ma brązowy kolor. Wizyta do weterynarza oczywiście jest w planach ale najprawdopodobnie tuż przed świętami.
Rozpisałam się więc kończę. Cieszę się, że dołączyłam do grona ludzi o których do niedawna czytałam na tym forum. Może moje już obecne jak i przyszłe spostrzeżenia komuś pomogą - służę cenną radą.
Pozostaję w kontakcie. Pozdrawiam

[/b]