Szczecin-powoli dojrzewamy do decyzji o drugim kocie.

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pt gru 09, 2005 9:04

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=35335
kot, z wątku agi 23 który miał być koteczką okazał się milusińskim kocurem ( w dodatku jest wykastrowany) - proponuję ponownie pod rozwagę (zdjęcia na str 7)
Obrazek
"Nie miłosierdzie a sprawiedliwość jesteśmy winni zwierzętom"

ania c

 
Posty: 1421
Od: Czw lis 24, 2005 12:56
Lokalizacja: Stargard Szcz/bywa Toruń

Post » Pt gru 09, 2005 10:10

Witam Was wszystkich serdecznie. Chcę napisać, że dzisiaj spodziewamy się Gościa. Gość ma 1,5 roku i do tej pory był pod opieką szczecińskiej "dobrej duszy". Pani ma sporą gromadkę kotów bo nie potrafi przejść obok nich obojętnie.
Nawet nie wiecie jak bardzo cenię sobie Wasze słowa otuchy. Od wczoraj, tj. od chwili rozmowy z ta Panią, podczas której ustaliłyśmy "profil psychologiczny" kota , mam kluchę zamiast żołądka a za sobą nieprzespaną noc. Bo przecież to już!!
Mam nadzieję, że pierwsze relacje będę mogła przekazać Wam w poniedziałek.

penelopa

 
Posty: 15
Od: Wto gru 06, 2005 15:57
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pt gru 09, 2005 11:46

Trzymam kciuki
:ok: :ok: :ok:
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Pt gru 09, 2005 21:23

wieści prosimy :D :D
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10320
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Pon gru 12, 2005 10:56

Kochani, jestem i witam serdecznie.
Po pierwsze: Mam w domu cudaka.
Po drugie: gorące wieści z placu (nie)boju.
Po trzecie: kilka pytań.

Cudak przyszedł do nas w piątek o 18.30. Jest cały czarny, drobnej budowy, ma wielkie zielone oczy i ogon, zakręcony, który tworzy takie pełne kółko na grzbiecie. Ogonek był albo po "przejściach" albo taki jego urok.W każdym bądź razie jak kot się pręży to ogon się nie prostuje do końca. Kot przeogromnie łagodny - wogóle nie używa pazurów (a miał by co pokazywać) a wzięty na ręce zachowuje się ragdoll, który po prostu wiotczeje. Pani wołała na niego Feniks.

W piątek, kot który mieszkał do tej pory ze sporą gromadą kotów wcale nie interesował się rezydentem - obwąchiwał kąty, w przeciwieństwie do rudego, który pokazał się z takiej strony o jaką bym go nie podejrzewała. Burczał, prychał, syczał, stroszył się, zademonstował całą ferię dziwięków - od niskiego buczenia po wysoki skowyt.

Całą noc z piątku na sobotę, całą sobotę, kolejną noc i prawie całą niedzielę kot nie wychodził z pod łóżka w naszej sypialni, którą mamy na piętrze. Przez weekend kota po prostu nie było. Jedynie rudy przy każdym obcym lub gwałtownym ruchu strzygł uszami a momentami nawet pozwolił sobie wejść do połowy schodów i nasłuchiwał.
Pierwszej nocy rudy spał w kuchni, w wiklinowym koszyku ustawionym wysoko na szafce, o którym sobie przypomniał, że jest. Czarny pod łóżkiem. Drugiej nocy tak samo.

W niedzielę ok. 17 nie wytrzymałam i zabrałam nowego na dół. Konfrontacja wyglądała tak: ja z czarnym na rękach zbliżałam się do rudego. Przy czym czarny- zupełnie spokojny wyciągał pyszczek do rudego, rudego targały na zmianę - ciekawość i strach. Było kilka niewinnych "gardłowych płaczów" i wyciąganie szyji niczym E.T.
Później zamknęłam je w kuchni. Kuchnia jest duża, miejsca dużo, czarny odkrył koszyk na szafce - spodobało mu się bardzo, zwłaszcza, że przychodziłam tam go podglądać i miziałam za uchem i pod brodą, wystawił nawet brzusio. Trzeciej nocy rudy spał w pokoju na dole na kanapie a czarny kursował między sypialnią a kuchnią.

Dzisiaj ok 3.30 usłyszałam cichutkie "gruchanie" czarnego. Stał przy poręczy na górze i zaglądał na dół, potem zszedł po schodach a ja... czekałam na rozwój sytuacji. Czarny wydawał "smutne" dzwięki, rudego nie słyszałam. Po chwili kocury zaczęły kursować po schodach, tam i z powrotem, jak czarny uciekał do góry za chwilę pojawiał się rudy, jak rudy schodził czarny za nim. Robiły "noski-noski" ale jeszcze bardzo ostrożnie. Czarny pozwolił sobie nawet na CHODZENIE po łóżku PO ŚPIĄCYCH DOMOWNIKACH. Gdy wyciągałam do niego rękę podchodził i strzelał baranki. W pewnym momencie koty rozwaliły się na środku sypialni z wywalonymi brzuchami. NORMALNIE ZACHĘCAŁY SIĘ DO ZABAWY! :D

W tej chwili koty są same w domu. Jak wychodziłam czarny leżał pod łóżkiem, a rudy zamelinował się na najwyższej półce w szafce na przedpokoju (skubaniec przesuwa drzwi). Podobno czarny otwiera drzwi- skacząc na klamkę odpycha się od futryny.
Tak sobie myślę, że nie jest chyba tak źle.Co?

Teraz pytania:

Czy to normalne, że czarny od piątku nic nie jadł i nie pił? Jest tak chudziutki, że mogę policzyć jego kręgi w kręgosłupie. Mam wrażenie, że nie był też w kuwecie (pokazałam mu ją w pierwszym dniu), nie znalazłam też żadnych niepożądanych śladów w mieszkaniu.
Martwi mnie również wyciek z jednego oka. Oczy wyglądają na zdrowe, są czyste i błyszczące ale jedno prawie ciągle łzawi. Na dodatek wycierając wyciek stwierdziłam, że ma brązowy kolor. Wizyta do weterynarza oczywiście jest w planach ale najprawdopodobnie tuż przed świętami.

Rozpisałam się więc kończę. Cieszę się, że dołączyłam do grona ludzi o których do niedawna czytałam na tym forum. Może moje już obecne jak i przyszłe spostrzeżenia komuś pomogą - służę cenną radą.
:love:

Pozostaję w kontakcie. Pozdrawiam :ok: [/b]

penelopa

 
Posty: 15
Od: Wto gru 06, 2005 15:57
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto gru 13, 2005 9:52

Penelopo
Bardzo, bardzo się cieszę, że kotek już u Ciebie jest i (takie mam wrażenie po przeczytaniu Twojej relacji) jego łagodne usposobienie rokuje dobrze na przyszłość. Mam do Ciebie (a zarazem do wszystkich, którzy "adoptują" kotki) ogromną prośbę: bądź w kontakcie z Panią, od której wzięłaś kotka. Ze swojego doświadczenia (też szukam dobrych domów dla kotków) wiem, że osoba oddająca kotka bardzo to przeżywa i zwyczajnie martwi się czy z nim wszystko dobrze. Rzadko kto niestety z biorących kotka utrzymuje taki kontakt, zdarzyło się kiedyś i tak, że gdy zadzwoniłam zapytać jak czuje się kotek Pani powiedziała, że nie życzy sobie telefonów ode mnie. Było to bardzo przykre i do dziś zastanawiam się jak się temu zwierzątku wiedzie.
Czekam na dalsze dobre wieści
Pozdrawiam
Holka
 

Post » Wto gru 13, 2005 10:07

penelopa pisze:
Czy to normalne, że czarny od piątku nic nie jadł i nie pił? Jest tak chudziutki, że mogę policzyć jego kręgi w kręgosłupie. Mam wrażenie, że nie był też w kuwecie (pokazałam mu ją w pierwszym dniu), nie znalazłam też żadnych niepożądanych śladów w mieszkaniu.
Martwi mnie również wyciek z jednego oka. Oczy wyglądają na zdrowe, są czyste i błyszczące ale jedno prawie ciągle łzawi. Na dodatek wycierając wyciek stwierdziłam, że ma brązowy kolor. Wizyta do weterynarza oczywiście jest w planach ale najprawdopodobnie tuż przed świętami.

Rozpisałam się więc kończę. Cieszę się, że dołączyłam do grona ludzi o których do niedawna czytałam na tym forum. Może moje już obecne jak i przyszłe spostrzeżenia komuś pomogą - służę cenną radą.
:love:

Pozostaję w kontakcie. Pozdrawiam :ok: [/b]

Myślę, że powinnaś ograniczyć mu (przynajmniej na jakiś czas) teren do jednego pokoju, w który miałby miseczki z jedzeniem i kuwetę. To pozwoli mu poczuć się pewniej, a Ty zorientujesz się co kotek najbardziej lubi jeść, czy i jak załatwia się do kuwety. Lepiej poznasz kocurka i jego przyzwyczajenia. No i kot nie powinien głodować, po kilku dniach głodówki następują zmiany w wątrobie, jest to niebezpieczne dla kota. A on w dodatku jak piszesz jest chudziutki, więc powinien jeść.
Skoro ma wypływ z oczka to może powinniście wcześniej odwiedzić weta? chorobę warto wyłapać na samym początku.
Dlatego jestem za kwarantanną nowego kota, zawsze gdy trafia do mnie nowy kociak, trafia na 2 tygodnie do osobnego pomieszczenia (nawet łazienki)- ja mogę się z nim i jego przyzwyczajeniami zapoznać, a jeśli wykluje się przez ten czas jakieś choróbsko to rezydent jest bezpieczny.
I gratuluję dokocenia :ok:
Obrazek Obrazek
z nami także 4kocie ogony i jeden psi

Klaudia

 
Posty: 13579
Od: Wto cze 01, 2004 21:30
Lokalizacja: prawie 3miasto;)

Post » Wto gru 13, 2005 11:12

Gratuluję dokocenia :D
Z tym wyciekiem z oka nie czekajcie - idżcie z tym jak najszybciej do lekarza, łatwiej leczyć infekcję w początkowym stadium, niż później.
Gdy umawialiśmy się po odbiór Nocki, pani mówiła nam, że tylko łzawi jej oczko jedno. Gdy maleńką odbieraliśmy - ciekły już obydwa i to ropką, mała zaczęła okropnie kichać. Pojechaliśmy szybko do weterynarza - oczywiście koci katar, do tego powiekszone węzły chłonne, nieco zawalone gardło. Dostała antybiotyk i kropelki, i dzięki temu, że złapaliśmy to szybko - w niecałe 2 tygodnie infekcja przeszła.
Dodatkowym argumentem za wizytą u weta jest to, że kotek nie chce jeść - może ma w pysiu nadżerki? to też musi obejrzeć wet. Poza tym, jeśli kotek nadal nie będzie jadł i pił, trzeba będzie go nawodnić kroplówką i dać mu jakiś preparat odżywczy (też dają to podskórnie we wlewie, ostatnio praktykowaliśmy :wink: )
Zatem nie czekajcie z wizytą u lekarza :D
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 13, 2005 12:37

Kochani, witam ponownie.
Minął kolejny dzień moich obserwacji i chcę Wam powiedzieć, że koty mają się coraz lepiej. Feniks, który u mnie został Filipem robi sie coraz śmielszy. Rudy prawie wogóle nie reaguje już złością - jest jeszcze ostrożny, ale ciekawość bierze górę. Ponadto zachowuje się tak jakby zupełnie świat nie przewrócił mu się do góry łapami. Nie zaprzestał swoich (naszych) dotychczasowych przyzwyczajeń, rytuałów. Nie przychodzi jedynie do nas rano do łóżka żeby się przywitać, ale myślę że to kwestia czasu.
Co do jedzenia i kuwety to sprawy mają się już dobrze. Wczoraj Filip dostał miseczkę mięska i skuszony zapachem wyszedł nawet do połowy schodów. Za drugim razem zszedł nawet na sam dół i zjadł. Ponadto odkryłam, że te małe placki siuśków, które znajdowałam rano w kuwecie to sprawka również Filipa (mało pił to i mało siusiał). A dzisiaj w nocy obudził mnie hałas rozgrzebywanego żwirku, schodzę i patrzę (raczej za chwilę poczułam- dobrze że mam łazienkę z oknem) a tam Filip robi qpsko. Na wszelki wypadek miałam dwie kuwety, ale widzę że niepotrzebnie bo oba robią do jednej.

Dzisiaj w nocy koty urzędowały prawie cały czas. Tak cichutko, kulturalnie - żadnych wrzasków czy łapoczynów. Można zaryzykować i powiedzieć że to anioły :aniolek:
I wiecie co? Podczas miziania Filip cudnie grucha, tak jakoś śpiewająco, cichutko, prawie jakby cichutko jodłował. Coś pomiędzy gulgotaniem, gwizdaniem, nuceniem i Bóg wie jeszcze czym. Niesamowicie melodyjne dźwięki.

Do Holki:
Nie kontaktowałam sie jeszcze z Panią, od której mam kota. Wiem, że może się martwić, zresztą umówiłyśmy się na telefon jak będę mogła coś więcej powiedzieć o przebiegu adaptacji w nowym otoczeniu.

Do weterynarza też wybierzemy się szybciej. Zwłaszcza, że kot nie miał wszystkich szczepień (mój tak), natomiast wyciek z oka najprawdopodobniej spowodowany jest jakimś problemem z kanalikiem łzowym.

Myślę, że w najbliższym czasie będę mogła przedstawić Wam bohaterów i wkleję zdjęcia. Tylko muszę je najpierw zrobić. :kitty:
Serdecznie pozdrawiam :ok:

penelopa

 
Posty: 15
Od: Wto gru 06, 2005 15:57
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro gru 21, 2005 9:15

Kochani witajcie. W zasadzie myślałam, że mój wątek umarł smiercią naturalną. Jest kot- wszystko było OK. Dokocenie udane, ale...
W sobotę tj. tydzień po przybyciu czarnego rudy zaczął chorować. Wieczorem ok. 20.30 usłyszałam w łazience coś jak koci odruch wymiotny, poszłam zobaczyć, a tam rudy siedzi łyka ślinę jak by go gardło bolało. Oczy wielkie jak by sam był zdziwiony tą sytuacją. Zrobił się niedotykalski, schował w kąt łazienki i łypał na mnie oczami. Ponadto przy każdej próbie wyciągnięcia go miauczał - ale to był skrzek, miał chrypkę.
Od razu złapałam za telefon i do weta. Wet stwierdził kaszel, powiększenie węzłów chłonnych i szmer krtaniowy oraz gorączkę 40,4 'C.
Zaaplikował trzy zastrzyki, depomycin,dexafort, vitasol C, Catosal.
Stan kota: apatyczny, smutny. W domu leżał sobie w łazience pod kaloryferem i spał. W niedzielę b/z, tylko temp. spadła do 39,6. leki te same. Poniedziałek tak samo. Przy czym miał problemy z poruszaniem się - nie wiem czy to od zastrzyków - bo dwie osoby miały problem go utrzymać żeby wet zaaplikował zastrzyk.
Wersja choroby kota - przeziębienie - objawy typowe zwłaszcza, że rudy codziennie wychodzi na balkon. Kot je tylko mokre, najlepiej sosik lub galaretkę - suchego nie rusza, no i je mniej niż zwykle, pije wodę, normalnie korzysta z kuwety, nie wymiotuje (do dzisiaj) i nie ma biegunek, oczy czyste i żadnych zmian na języku czy w pyszczku, płuca w porządku. Wet nie stwierdził innych niepokojących objawów. Tylko nie bawi się i nie ma chęci do niczego.
We wtorek po wizycie i rozmowie z wetem miałam mieszane uczucia. Te objawy które obserwuję u rudego to właściwie mogą świadczyć o każdej kociej chorobie.
Być może to również reakcja stresowa na nowego kota. Mniejsza odporność, dłuższa wizyta na balkonie i przeziębienie gotowe. Być może to jakiś wirus, którego rudy miał cały czas a który uaktywnił się w momencie słabszej odporności. Ale to by oznaczało nawet wyrok na kota.
Stąd moje pytania:
Czy ktoś z Was miał kiedyś przeziębionego kota? Jak długo to trwa?

Dzisiaj rano zwymiotował. Taką wodą brudną. Ciecz była bez zapachu, z drobnymi resztkami pokarmu. Ale on czasem tak miał, więc może to tylko zbieg okoliczności. Po czym godzinę później zjadł trochę mokrego i napił się wody (nawet sporo). Sam podszedł nawet do miseczek co przez ostatnie trzy dni jest już jakimś sukcesem.
Mogę nawet pokusić się o napisanie, że dzisiaj troszkę lepiej wyglądał. Reagował na domowników, na słowa o ptakach nawet próbował miauczeć ale słychać było tylko "skrzypienie starych drzwi", machał ogonem, i oczy miał takie bardziej ciekawskie, ale dalej bez sił.
CO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE JESTEM DALEJ CAŁY CZAS PRZERAŻONA. Nawet straciłam serce dla czarnego. Chyba obwiniam go za to co się stało rudemu. Bo nie daj Boże rudy mi się wykończy. (tfu, tfu,tfu) Przecież był szczepiony na wszystko?
Mój mężczyzna jak na razie znosi moje lęki, panikowanie, wozi do weta - rudy był jego oczkiem w głowie. Ale ostatnio dał mi do zrozumienia, że to moja zachcianka na drugiego kota spowodowała, że rudy choruje. Poryczałam się. Kolejne święta beznadziejne- chyba rzeczywiście na moje życzenie.
Gość
 

Post » Śro gru 21, 2005 9:19

Nie zalogowałam się. Ten post wyżej to oczywiście mój

penelopa

 
Posty: 15
Od: Wto gru 06, 2005 15:57
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro gru 21, 2005 9:42

Spokojnie, będzie dobrze. Masz dobrego weta, wyleczy rudego.
Ja miewam w domy po kilka obcych kotów, choroby też sie zdarzają - leczę, udaje się,
U Was też będzie dobrze

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro gru 21, 2005 10:22

Z powodu takich sytuacji jestem za izolowaniem nowego kota od rezydenta przez pierwszy tydzień - dwa. Nie ma tu winy czarnego, jeśli czyjaś to już raczej Twoja i nie z powodu zachcianki tylko lekkomyślności.
Ale spokojnie, jeśli wet jest dobry to nie ma się, czym stresować. Kot może być apatyczny z powodu gorączki, mniej je też z tego powodu, pilnuj tylko, aby pił wodę.
A ten wyciek z oka czarnego, co to było?


Trochę mi zgrzyta to „wykończy” my mówimy umrze.
„Dla zwierząt wszyscy ludzie to naziści, a ich życie – to wieczna Treblinka”. -Isaac Bashevis Singer

"Zawsze warto być człowiekiem,
Choć tak łatwo zejść na psy!"
- Ryszard Riedel, Mirosław Bochenek

“Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy, za pieniądze, których nie mamy, żeby zaimponować ludziom, których nie lubimy.” — Dave Ramsey
https://www.gismeteo.ru/weather-lodz-3203/

iwcia

 
Posty: 9147
Od: Czw kwi 28, 2005 6:52
Lokalizacja: Miasto włókienników :)

Post » Śro gru 21, 2005 11:40

Nie bardzo rozumiem jaki sens ma odizolowanie nowego od rezydenta. Zwłaszcza, że nie widać u niego żadnych objawów chorobowych. Jeżeli jest nosicielem jakiś wirusów to czy póżniejsze zetknięcie z rezydentem a nie w momencie przybycia, robi rezydentowi jakąś różnicę? Czy wirusy krążące w mieszkaniu gdy kot jest w odosobnieniu mają mniejszą siłę działania na rezydenta? Czy rezydent nabiera wtedy odporności - orgaznizm przyzwyczaja się - gdy nie ma zmasowanego ataku wirusów? Bo jeżeli nie to kwestia zachorowania jest tylko kwestią czasu. Czarny nie choruje. Ma się dobrze.
Inna sprawa dotyczy cieknącego oka. Kot najprawdopodobniej przeszedł zakażenie chlamydiami. Ale nikt nie robił badania wymazu wydzieliny z oka. I być może to tylko takie podejrzenie. Kobieta mówiła coś o "jakieś infekcji" oka, którą można wyleczyć (ale nie jest powiedziane że na pewno się uda) podczas zabiegu w narkozie. Są dni, że łezka nie pojawia się wogóle. Ale zauważyłam, że więcej się leje podczas wzruszenia u kota, podczas głasków gdy kot jest zadowolony i pręży grzbiet albo się wygina.

penelopa

 
Posty: 15
Od: Wto gru 06, 2005 15:57
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro gru 21, 2005 12:07

Przeziębienie to nie tragedia, właśnie sama to przechodzę z nowym domownikiem :wink:
Jeśli tylko kicha, to zaaplikuj mu rutinoscorbin - jedną tabletkę na dzień i najlepiej Scanomune na podwyższenie odporności. Wizyta u weta jak najbardziej wskazana!

Koty różnie reaguja na nowych współlokatorów - jedne przeżywają to bardzo i odbija się to na ich zdrowiu, a na innych nie robi to wielkiego wrażenia.
U mnie rotacja kotów była dosyć spora i jakoś żaden (odpukać!) nie pochorował się z tego powodu.
Jestem za izolowaniem tylko kotów schroniskowych lub dzikich, o których nie wiadomo czy aktualnie na coś chorują lub są nosicielami. Pozostałe koty są u nas zapoznawane od razu - metoda ta jak do tej pory sprawdza się w 100%.

Zdrowia kotulcom życzę :D
"Idiotów jest niewielu, ale są tak sprytnie rozstawieni, że trafiasz na nich na każdym kroku."

mircea

 
Posty: 22005
Od: Śro lip 13, 2005 0:59
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 85 gości