Luśka właśnie wróciła z adopcji. Pani była nią zachwycona, ale rezydent - nie. I atakował ludzi, w tym małe dziecko. Pani "nie widzi możliwości poprawy".
Lusia nadal szuka domu...
Ps. Po przyjściu do mnie wyskoczyla z torebki, zrobila siusiu do kuwetki, zajrzala do misek i ruszyla w tango z Bombą - zero stresu...