meg11 pisze:Jakie szczepienia?
Versifele lub coś w tym stylu. Zalezy od ceny.
Maluszki zjedzą nas z torbami. Zarcia tyle idzie ,że strach pomyśleć gdzie to mieści. Do tego doszło surowe mięso. Pochłaniają ilości zabójcze. Ale za to w kuwecie jest porządek .Znaczy się od strony kupali. Bo cała reszta jest wszędzie.
Tylko nie powinnam narzekać. Karmiłam je tym jak żyły na wolności by miały siłę do przeżycia. Myślę ,że 8-tygodniowe koty wolno zyjące o wadze 1 kilograma dobrze o kateringu świadczy.
Malunia Jarzebinka jest bardzo podobna do Agatki. Pisałam to już ale dziś całując ja w łepinkę doskonale to widziałam. Kładzie uszki i robi Gremlinka. Oboje są cudni. Takie okragłe kulki. Płoszą się cały czas ale są i ciekawskie. Otwieram drzwi, siadam w przejści i wietrzę pokój. Deczko inaczej temeraturowo ma się powietrze. One jak małpaitki wiszą na kratach i płaczą do kotów co widzą. Nasze wolą nie wchodzić bo taka ilosć zapachów bijąca z pomieszczenia przyprawia je o obrzydzenie. Mają taki wyraz pyska ,że tylko śmiać sie należy.
Malwina i Malina całkiem zadomowione. Ich pomysły przyparwiają o ból głowy.
Maczek i Maciejka nadal płoszą się. Ale każdy dzionek jest coraz lepszy. Maciejka to płochliwiec. Jednak pogłaskana od razu mruczy i dupinę wypina. Maczuś zaczepia nas, gada i wywala brzuś. Choć ma chwile paniki.
Pralka ciągle chodzi. Kocyki, podusie... wsio mokre i w żarciu plus żwirze ufajdane.
Aniu, nasze siedzą w klatce. Nie ma wyjścia. Inaczej nie oswoją się. Miot eMek został złapany jako starszy . Właściwie miałam i mam wątpliwości czy oswoją się. Nie stać nas na to , by kolejne nie ogarnięte koty trzymać w domu. Wiem przeczę sama sobie bo i tak złapałam. Mogłąm zostawić i miałam takie zakusy. Mam pretensję do "karmicielki" bo z zasłyszanych plot wiem ,że wiedziała wcześniej gdzie koty są. Trafiłam na nie dopiero jak przeniosła na lepszą michę. A ona wyparła się w ogóle tego ,że maluszki są. Wszak logika prosta. Nie widziała to nie ma. A potem radośnie opodtrzymywała ,że ich nie ma bo taka jedna blondynka z krótkimi włosami je wyłapała. Logika też prosta. Nie widziała ale uwierzyła innym na słowo ,że wyłapane zostały. jak można wyłapać coś czego nie ma?
TOZ w osobie prezeski został poinformowany ,że może do tejże blondynki zadzwonić bo wiadomo kto zacz. I pogadać . Ale śmiałości chyba nie stało.
Jeśli jednak nic ta OKOLICA nie zacznie robic w tym kierunku to będzie nie fajnie. Mysśenie ,że ja za każdym razem będę łapać malce i inwestować w cudze olewki to bardzo się mylą.
Ostatni ich sposób podejścia do mnie przy łapance matki wku... mnie totalnie. Mieli załatwione wsio (termin i transport) .Miano tylko kotke złapac i przetrzymać kilka gdzin w transporterze. Dopytywanie się przeze mnie jak idą postępy w łapaniu, potraktowano jako rzecz której nie powinnam robić. Dostałam delikatną zjebkę za zainteresowanie. A czy złapano? Nie wiem... Bo wszak nie godna jestem informacji co i jak.