A pomagasz jakoś domowi kotki? Bo to dla kotki jest dodatkowy wysiłek, więc powinna też coś dostać dobrego i wartościowego (w sensie wartości odżywczych a nie ceny) od Ciebie - nie uważasz? Mogłabyś też oddać im to mleko w proszku kocie, którego używałaś, żeby w razie potrzeby nie musieli sami go kupować. Przynajmniej ja bym tak zrobiła.
Co do pomocy z naszej strony - nikt z piszących w Twoich wątkach ( a pewnie i czytających) nie ma kotki karmiącej - nie ta pora roku. Nasze domowe i tymczasy są posterylizowane, bo nie popieramy beztroskiego rozmnażania nierasowych kotów, które potem kończą wywalone na ulicę, wywiezione do lasu, zakopane w mrowisku, wywalone w siatce do kontenera na śmieci, przerzucone przez płot schroniska itd. Albo umierające na jakichś działkach z głodu bo oślepione i pozbawione węchu przez katar koci, nie potrafią znaleźć jedzenia. Takich kotów jest dużo za dużo - znalezienie dobrego domu, który kota nie wywali jak się znudzi, jak kot zachoruje, jak z małego słodkiego kociątka wyrośnie wielki kocur - jest bardzo trudne. Bo z powodu bezmyślnego rozmnażania kotów domowych, wydawanych potem za "Bóg zapłać" większość ludzi nie ceni kociego życia. Po co leczyć - weźmiecie se nowego; po co sterylizować- wywalcie i weźcie se małego; po co trzymać kota w domu - jak go psy poszarpią albo auto rozjedzie, weźmiecie se nowego. Co nic nie kosztuje, nic nie warte dla większości ludzi.
No bo chyba tego, że ktoś weźmie urlop i przez kilka tygodni będzie karmił, odsikiwał, dogrzewał itd. kotki, które Twoją decyzją przyszły na świat chyba nie żądałaś.
