Biurko i lampka na biurku to jest to co lubią nasze koty (szczególnie Thaja), a o co jednocześnie się 'kłócą'. Cała trójka chętnie spędza tu czas. Niania popołudniu, patrząc przez okno (przy zgaszonej lampce: dzień), często tu śpi. Krzywy bez określonej pory dnia - bardzo często rano, nim wyjdziemy do szkoły siada na biurku, odsłania żaluzję łapką i patrzy na ulicę. Wieczorem też lubi, właśnie koło tej lampki, grzejącej. Wieczorem jednak przede wszystkim lubi siedzieć tu Thaja, wkłada głowę pod tę świecącą lampkę i wystawia język. Potem się kładzie, wystawia brzuch, oczywiście w świetle lamki.
Z ciepłej (raz, że pod biurkiem jest kaloryfer, dwa, że lampka też grzeje) miejscówki wygryzł je stamtąd tego wczorajszego wieczora nie kto inny niż Mijka. Rano, jeśli wstajemy o szóstej i śpią wszyscy oprócz nas dwóch, też siedzi na tym biurku przed naszym wyjściem. Lampka zgaszona, ale jest przecież okno, przez które można patrzeć.
Popołudniu też tam siedzi, albo śpi.
Lubi to biurko
'Wieczór z Miyką'






Mija jest grzeczna i można z nią czytać książkę, w przeciwieństwie do towarzystwa Thajki, która ma zwyczaj gryzienia okładni (lampka tak na nią działa, zawsze się taka wesoła i przytulaśna staje, kiedy się pod nią ogrzeje) i Krzywego, który uderza ogonem w strony, które się potem przewracają (...duchy za oknem tak na niego działają). A Mija grzeczna, zwija się w kłębek lub rozciąga jak strona i zasypia: i śpi tak, co jakiś czas tylko otworzy oczy, przeciągnie się, mruknie coś i znów zaśnie.
Thaja pod lampką wygląda tak:
