Miałam gęsi kubańskie, ale sprzedałam, bo mało ekonomiczne. Całą zimę się nie niosą a jedzą jak konie.

Nawet maluszków się dochowałam w inkubatorze, ale gęsi przyjęły jak swoje.

Ja mam leghorny. Chciałam orpingtony, ale brakuje materiału genetycznego, więc sobie zrobiłam mieszanki orpington-leghorn. Wyszły super.

(hehe, tutaj mogę sobie porozmnażać bezkarnie

).
Wczoraj Melisa miała sterylkę, bo zdaje się, że były już początki rujki. Kicia miała dość spore cysty jak się okazało.
Przy okazji Malwa dostała antybiotyk i obydwoje coś na wzmocnienie. Dzisiaj już widzę, że lepiej.
Wczoraj też mój znajomy pojechał na sterylkę ze swoją kotką. W sumie to dzięki temu, że akurat byłam u niego z tym znalezionym persem i tak się zgadaliśmy, że daje kotce tabletki i w zasadzie chce ją wysterylizować. No to umówiłam go na drugi dzień do weta. I całe szczęście. Kotka miała już początek ropomacicza. A że jest taka spokojna i mało ją widać - pewnie by nawet nie zauważył, a kotka by się wykończyła. To był ostatni dzwonek dla niej.