Dzisiaj zostałam wmontowana w kolejnego tymczasa. Moja wetka przekazała mi wiadomość od ludzi prowadzących sklep ogrodniczy na obrzeżach Gliwic,m że wczoraj w nocy prawdopodobnie ktoś podrzucił im na posesję młoda kociczkę. Żeby było zabawniej - kotkę zdejmowali z  DACHU swojego sklepu, na którym siedziała i nie potrafiła zejść więc darła japę w niebogłosy. Niestety Państwo nie mogli jej zatrzymać, bo mają agresywnego psa. No to pojechałam...
Standardowo "malutki kotek" okazał się ok. półroczną kocicą ze stałymi zębami. Cała czarna, z białą gwiazdką na szyi. Brudna, śmierdzi nadal olejem maszynowym - dlatego "Oliwka" 

 . Ale NIESAMOWICIE PRZYJAZNA i do ludzi i do kotów. Wzięta na ręce turlała się ze szczęścia. Zaryzykowałam i przyniosłam małą do domu - Stefan warknął 2 razy i dał spokój (kot nam się starzeje?) a dziewczynki przyjęły ją bez reakcji. Mała ślicznie się bawi z Kiwulcem (są prawie identyczne), kuwetkuje, ma wilczy apetyt. Jest dość drobna, lekko chuda, ale poza tym nic jej nie dolega. Została już odrobaczona i profilaktycznie odpchlona, choć wyglądała na czystą. Miała tylko brudne uszy, ale bez świerzba. Jak dla mnie to to był kot domowy, który prawdopodobnie się komuś znudził... Teraz właśnie leży obok mnie a jak ją tylko ruszę to mruczy jak opętana i wystawia brzuch.
Za kilka dni będę wystawiać ogłoszenia, potrzebuję tylko dobrych zdjęć.
Na razie kocica wygląda tak:
 
 
 
 