Maleńka słuchajcie rzuciła czar na Pana Weta

jako że dzisiaj Sobota to jak pojechałyśmy na kuja to był inny p. dr nie "nasz" w sensie, ale też fajny

i na pytanie czy w takim razie "nie chce Pan może kotka?

" odpowiedział, że takiego to zawsze... ale potem dodał, że niestety teraz z pewnych powodów nie może przygarnąć stwora.

będę drążyć temat jak jeszcze kiedyś przyjdzie mi kuć u P. dr
Lulek jest dzisiaj w normie... znaczy demoluje po całości

martwi mnie tylko, że poprawa jest, owszem, ale nie są to jakieś spektakularne zmiany.
No bulgocze mniej, ale dalej bulgocze. Pan dr dzisiaj uspokoił, że takie gluty są upierdliwe i długo się je leczy, a później mają tendencję do nawracania także jesteśmy z Lulą cierpliwe. Ona chyba nawet bardziej... Lula jadąc do weta, a później poddając się innym czynnościom "badawczym" jest naprawdę oazą spokoju. To jest urocze, wiecie?

aaaa no i jest słuchajcie SZAAAAAŁŁŁŁŁŁŁŁŁ .... waleriana, którą zakupiłam dziś sztuk jedna fiolka coby skropić budkę, wyrzeźbioną bezdomniaczkom, robi -jak się okazało- furorę wśród naszych bachorków

Merlin i Lulka są zachwyceni, no szaaał jak nic.
Poza tym zakupiłam porcję scanomuna dla tych dwóch bąbli na najbliższe 5 dni i upewniłam się, że nie ma przeciwwskazań do zastąpienia scanomuna ludzkim betaglukanem (który nota bene jest duuuuuuuużo tańszy, a jedna kapsułka starcza na 33 dawki

)
tylko jeszcze nie wiem czy można go kupować na listki, bo jak nie to jednym opakowaniem będę mogła uodpornić wszystkie koty we Wrocławiu
Jak się glut przedłuży to chyba się skuszę na zakup.
a i jeszcze cuś. Pan dr mówi, że jak nie do dr Wrzoska (nie zna go osobiście) to można jeszcze iść do dr Niedzielskiego na konsultacje. Mówi, że sam często konsultuje u niego przypadki podejrzane o podłoże neurologiczne.
To tera wypowiadać mi się tu Ci co znają któregoś z Panów z, że tak powiem, autopsji
EDIT: Bo ja się trochę zaczęłam martwić. Lulu strasznie mi się w lewe ucho zaczęła drapać i stęka przy tym niemiłosiernie. Nie daje mi tam zajrzeć tylko drapie ciągle i trzepie główką...
Nie wiem co robić
EDIT I: Przed chwilą już byłam jedną nogą na ostrym dyżurze, niepokoiłam smsem naszego Pana Weta i ogólnie zasiałam panikę nawet w Merlinie, no wyglądało to strasznie. Daje słowo, że jeszcze chwila i mała zdrapałaby sobie pół głowy. No ale na razie się uspokoiła, odstawiłam więc transporter, przebrałam się z powrotem w piżamę i mam nadzieję zasnąć. Jeśli jutro rano sytuacja się powtórzy to jadę na sygnale na dyżur. Ten "nasz" Pan Wet to ma anielską cierpliwość, wiecie?
Kiedyś mi się oberwie, ale co poradzę, żem panikara
Mała gania po pokoju z piłeczką w paszczy. No i podjada suche. Chore koty, które boli ucho nie ganiają i nie jedzą, prawda?
<tutaj macie powiedzieć, że tak i że mogę zasnąć chociaż jednym okiem>
nicniewidze nicniesłysze nicsieniedzieje.
Czymcie kciuki.
P.S. Gdzie Was nie ma jak ja tu dramaty przeżywam?
