Maluszka, ze względu na jego stosunek wobec niektórych kotów, musimy zamykać w gościnnym (goszczą tam, oczywiście, niemal tylko koty

). A wraz z nim zamykamy Pigalaki (musimy się dziś zastanowić, co dalej - bo Maluszka trzeba zamykać, ale też żal zamykać go samego. Co prawda czasem napada na maluchy, ale one zupełnie się nim nie przejmują).
Dzisiaj rano najpierw zamknąłem Maluszka i poszedłem szukać kociaki. Znalazłem je w sypialni. Trochę uciekały przede mną (chyba wiedzą już, o co chodzi), ale wyłapałem je kolejno i zaniosłem do pokoiku.
Już miałem wychodzić, gdy zauważyłem, że w gościnnym jest także Gryzia. Bardzo płochliwa jest, więc aby ją wypuścić musiałem otworzyć szeroko drzwi i odsunąć się od nich.
Gryzia wyszła, pozostałe towarzystwo oczywiście też skorzystało z okazji. Z Maluszkiem poszło gładko, ale Pigalaki schowały się w sypialni pod łóżko. Po jakimś czasie wywabiłem Bunkierka piórkiem, ale Kanarek był sprytniejszy – musiałem go wypłoszyć rurą od odkurzacza.
Mały pobiegł pod drzwi gościnnego, ja za nim, ale jak zobaczył, że drzwi są zamknięte, pobiegł do kuchni. Próbował mnie wykiwać, ale zapędziłem go w kozi róg, złapałem i zapakowałem do izolatki, ufff...
Wtedy zadzwonił telefon – szef mnie szukał, bo w pracowni nikt nie odbierał telefonu (zaraza powaliła załogę, nie było komu otworzyć firmy), a było już po 9. Ha!, te poranne polowania – człowiek potrafi się całkiem zapomnieć!