Cóż można doradzić w takiej sytuacji
Może kilka faktów....białaczką wcale nie jest tak łatwo się zarazić, sama mam w tym momencie 3 koty FelV+ i 4 zdrowe (zaszczepione), nie są izolowane (bo po prostu nie mam na to miejsca-kawalerka), pilnuje tylko, zeby nie jadły razem z jednej miski,nie lizały się, nie gryzły, zmieniam codziennie kuwety, sprzątam normalnie, jak przy takiej ilości kotów.
Wirus jest bardzo nietrwały poza organizmem kota, wysycha w kilka minut, popularne srodki czyszczące spokojnie sobie z nim radzą, to na pewno nie jest pp.
Białaczkę można wyleczyć (na forum są przykłady, choćby Nocka ['] galli - zmarła na fipa, ale białaczkę zwalczyła, czy Molisia kasia86 - również ma testy ujemne, a były dodatnie).
Co do leczenia i szans...na pewno białaczkowiec wymaga większej troski i opieki niz zdrowy kot, trzeba bardziej uważać, nawet na drobne rzeczy, żeby nie rozwinęły się w poważniejsze. Do tego okresowe badania krwi. Oczywiscie zdarzają się kryzysy. Ale z nich też da się wyjść (przykład: moja Melka, która przez kilka dni już była prawie na tamtym swiecie, ale wyszła z tego i czuje się swietnie). Wszystko zalezy od kota. Na pewno białaczka sama w sobie nie jest wskazaniem do eutanazji.
Never, wybacz, ale zrzucanie odpowiedzialności na osoby z wątku białaczkowców (cyt. "moze tam się ktoś zlituje") jest troche nie w porządku. Bardzo bym chciała przygarnąć każdego potrzebującego kota, szczególnie białaczkowca, do których mam specjalny stosunek, ale po prostu nie mam na to miejsca (34 m. kw. i 7 kotów, każdy znaleziony) ani pieniędzy. Nie ma co ukrywać, leczenie weterynaryjne nie jest u nas tanie.
Każdy z nas, właścicieli białaczkowców, też kiedys pierwszy raz zobaczył tą kreske na tescie, zwykle taki kot nie był jedyny w domu, bardzo rzadko sie zdarza, by ktoś miał tylko koty "dodatnie".
To nie jest kwestia dobrych checi, my też w pewnym momencie decydowaliśmy co robić z tym "fantem" czyli białaczką dalej. Nie są to łątwe decyzje i nikomu takich nie zycze.