Kotek się rozchorował...Dawno nie pisałam w jego wątku, ale cały czas go ogłaszam. Bez odzewu, niestety. Nie miałam ani jednego telefonu w jego sprawie, może dlatego, że jest bezdomny.
Wczoraj dostałam maila od Renaty, która się zajmuje kociakiem (kopiuję):
Miałam napisać wcześniej, a nawet w piątek, ale zupełnie nie mam czasu, więc wszystko odkładałam. Jestem w trudnej sytuacji a właściwie Mruczek, trzeba kotkowi pomóc a ja nie bardzo mogę.W zeszłym tygodniu kotek mało jadł, ale bardzo się nie przejełam, bo wiosna itd. Trochę wydawało mi się, że gorzej wygląda, ale wiesz jak to jest, ja do pracy, kotek coś zjadł, ja wracam kotek śpi. I to mnie ruszyło, a właściwie jak na nim siedział ślimak a on nie reagował. Zabrałam w piatek Mruczka do weta, dostał kroplówkę, antybiotyk (zapalenie języka, wirusowe, cały język podziurkowany). Chociaż bardzo chory, to cały czas u wetki mruczał, bo ja go głaskałam, nawet przy zastrzyku, sama wetka powiedziała, że tak dobrego kota jeszczce nie widziała.
I cóż z tego, i tak musiał wrócić pod garaż, co dwie godziny, chodziłam do niego prez całą sobotę i niedzielę, żeby chociaż trochę zjadł (schudł 1,4 kg). Najgorzej, że jst zimno, deszcz też nie pomaga, nie wiem czy wyzdrowieje? Po południu nawet do mnie wybiegł i miauczał cichutko, ale wieczorem znów było gorzej. Pojechałam znów do Ewy, dostał kroplówkę i antybiotyk, nie wiem co będzie do rana.
Bardzo mi go szkoda i myślę, że kilka dni w cieple, w domu pozwoliłoby mu dojść szybciej do zdrowia.Mruczek nie nadaje się do życia na dworze bo jest mało odporny, już raz chorował na przeziębienie i dostawał antybiotyki.
Może coś wymyślisz tymczasowo, żeby pomóc kotowi.
Pozdrawiam
Bardzo się o niego martwię, ale niestety nie mogę Mruczka wziąć do domu. Może ktoś z Was by go zaadoptował, albo chociaż dał tymczas...