Cisza była bom deczko zabiegana jestem.
Mieliśmy wesele w rodzinie. Bardzo "nietypowe". Siostrzenica męża poznała młodego przystojniaka ...z Zimbabwe

Ślub na styl "amerykański" w ogrodowej altance. Potem było przyjęcie. Byli krewni i przyjaciele młodego. W tym orkiestra ze zgromadzenia ich kościoła. Dali popis muzyki ,śpiewu i tańców. Były skoki, jodłowanie, tupanie...Trudno to opisać. Porwali do śpiewu swoich, którzy czynnie brali w występie udział . Młodzi mężczyźni byli w garniturach lub oficjalnych ciuchach orkiestrowych. Kobiety zaś jakby żywcem wyjęte z "Koloru purpury" odziane w bajeczne i kolorowe, mocno obcisłe kreacje, z turbanami i kokami na głowie, kołnierzami z futra, wysokich do nieba obcasów. Wszyscy doskonale się bawili i ,jestem dumna z towarzystwa, nikt nie dał im odczuć "inności". Prowadzący muzyk starał się zapewnić muzykę każdej stronie. Było fajnie.
Na drugi dzionek były poprawiny. Już bardziej ścisłe grono się zebrało. Też fajnie było. Po powrocie do domu padłam.
Miałam to nieszczęście

zobaczyć się na filmiku podczas tańca z młodym. I mój humor padł

Ujrzałam roladkę baleronową

obtoczoną koronkową kiecką. Ta roladka machała łapkami i nożynami jakbym przed ...widelcem uciekała

Nie dało się odzobaczyć
