Dzieci zaliczyły wczoraj weta. Strasznie ale to strasznie się zdenerwowały. Choć były w pełni obsługiwalne. Ku zdumieniu nas zgromadzonych.
Szczęśliwie się złożyło ,że nie było wcale ludzi w poczekalni

Co jest dziwne w dniu gdy przyjmuje szefowa. Ale ja nie żarłam obiadu po powrocie z pracy choć był gotowy. Mniamuśny był. Kotlecik mielony i młode ziemniaczki. Leciałam po pracy do domu tak szybko ,że mnie strumień potu po plecach szedł. Kaskadowo.

Szybkie znakowanie nastąpiło (wycinanie futerka z łapek by je rozróżnić) ,pakowanie i jaaaazda!
Wszystko to chłopcy. Stan wielkości jajcarskiej jest zależny od wagi. Ale wyraźnie obdarzeni są koralikami.
Na podstawie zęboli wetka wyceniła je na 10 tygodni. Ja na 11 wyliczyłam. Więc stanęło ,że urodziły się 14 kwietnia. Uszki czyste. Węzły nie powiększone. Futerko jest bez znaków bytności pasażerów na gapę. Usłyszałam też komplement. Jeśli można to tak nazwać.

Wetka stwierdziła ,że wszystkie moje dokarmiane koty jakie przynoszę, nie są chude. Tylko tłuste i zadbane. na takie ilości żarcia co roznoszę to by dziwne było.
Chłopcy dostali imiona.
Najmniejszy to Prawy (przy golona prawa łapka) Bob
Największy to Duży (bez nacięć) Bil
Średniak to Lewy ( lewa łapka przycięta) Ben
Z nich wszystkich rozróżniam Boba na pierwszy rzut oka. Jest drobny, płochliwy, mało mruczy... i w tej chwili ma lekko załzawione oczka. Pamiątka po przeziębieniu. Bil i Ben to odważniaki. Co to gadają do nas. Mruczą od dotyku pierwszego. Wiszą na prętach.
Wszystkim pobrałam krew i wszystkie zostały zaszczepione. Po kilku godzinach zaczęły się bardzo źle czuć ale zapodana tolfina załatwiła im apetyt. Dziś już roznosiły klatkę. Choć malutki Bob jakby wycofany jeszcze jest bardziej.
Oby zdrowe były. To najważniejsze.
Gabrysi wczoraj wieczorem nie spotkałam. Wypatrzyłam ją między paletami. Może i dzieci były ale w cieniu nie było nic widać.
Dziś rano zero kota. Nawet pół ogonka nie zobaczyłam.
Zabrałam stare miski do umycia. Nałożyłam w nowe. Pomyłam pojemniki na wodę i nalałam świeżej. Pozbierałam resztki śmieci jakie "ludzie" przerzucają za parkan. Cały czas wołając. Bez reakcji. Bytności "innej" nie stwierdziłam. Ale to nic nie znaczy.