Dzięki. Lakierki dziergane to jest TO
Kończy się wolne a ja umordowana jestem jakbym... ze kilka godzinek co dnia

za kotami latała. Tradycyjnie, jako ta latawica

Pokazały mi się jakieś sińce od tulenia się do metalowych ram co pod niebem są zawieszone. Bo ja tulacz żelazny jestem. Siniaki też mają kolor metalu i rdzy

Czyli z wolnego powietrza
som. Od wygibasów wdzięcznych na jedną stronę ,com na drabinie wyczyniała, bok też mnie boli. Nic , tylko usiąść i spisać listę bolęczek .
Wróciłam od maluszków. Wypuściłam je deczko z klatki by kosteczki wyprostowały. Mamunię też. Nie mogę się ndziwić, wprost nie mogę

, że Saśka i jej dzieci zachowują się tak jakby zawsze w domu były i miały człeka dla siebie. Mamcia jeno burczy tylko jeśli coś ją niepokoi. Ale z malcami i nią wsio można robić. Bawią się na kolanach moich, dają obściskiwać, całowac i tulić. Same pędzą do pieszczochowania. Wszystko pod okiem mamci co w bambetlach rozłożyła się.
Wcześniej pobyłam i z doroślakami. Nagłaskałam, poplotkowałam i zaserwowałam porcję głasków. Wedle potrzeb i starań. Bo każdy ma swoje zdanie w tej dziedzinie
Rezydenci zniesmaczeni całą kocią rotacją, tradycyjnie "na mokro" dają znać o tym fkcie. Ledwo co sprzątnęłam dom, otworzyłam piwko, posadziłam utyty zad w fotelu, zagapiłam na tv ...no, sielanka. Prawie. Oczy mi latały i nos pracował. Na telewizornej szafuni już ślady olania były a dopiero co byłam przy niej. TZ wstał. Ah, jak on radośnie się podniósł.

Wytarł. Ale zabył o dole, górze, spodzie... Podniosłam więc utyty zad i sama zrobiłam co i jak należy. Wedle mnie .Potem przeszłam dalej, domek cały psikając i przecierając tu i ówdzie. Po spełnieniu obowiązku
ścieraczasików posadziłam deczko już umniejszony tyłek w fotelu i dopiłam piwo.
I tak
zeszedł mi dzień cały
