Będzie o kulturze. Dobrym smaku. A raczej tego braku...u mnie
Oglądałam drugą część Diuny.
Pierwszą mam za sobą.
No, powiem tak, nie wbiło mnie w fotel.
Jestem wielbicielą tego

rodzaju produkcji. Uwielbiam Star Trek czy Strefę Mroku (szczególnie w starej wersji), Hobbita...
Ale jakoś tak żadna z wersji nakręconej Diuny nie powaliła mnie. Może dlatego, że "wersja pisana" Herberta nie trafiła mi w duszę. Jednak muszę przyznać, że efekty specjalne były super. Sztab ludzi bardzo się musiał napracować! Tak jak charakteryzatorzy i kostiumolodzy.
Ten film, u emerytki co starocie z zachwytem oglądała, pokazuje jak technika poszła na przód.
Zauważyłam też jedno. Odstąpiono od bohaterów z "katalogu modeli". Główne role męskie to szczupakowate chłystki. A kobiety to nie posągowe blondyny odziane w skąpe fatałaszki.
Obie części to epika. Obsadzone aktorami z wysokiej półki. Ale... Obejrzałam i żyję bez wstrząsów.
