Jestem. Po powrocie padłam. Zaliczyłam dwa ośrodki badawcze

więc mam jako takie wyobrażenie o naszej tzw służbie zdrowia. W piątek luz, spokój, wszystko na miejscu zostało załatwione.Dziś rozgardiasz, przepychanki, latanie.Od pokoju do pokoju. Od piętra do piętra. Tu oświadczenie napisz, tam pokaż dokumenty a w innym budynku po zaliczeniu różnych pięter zapłać za badanie. Potem powrót by paragon okazać. A potem znów do pokoju badań ruszasz. Stoję podpierając ścianę bo tylko dwa krzesła są. Zajęte.
Ja chodzę ale człowiek o kulach czy wózku czy z inną " wada " ma niezłą jazdę i zmartwienie jak się dostać i przedostać. Cel ostateczny, czyli kasa, jest o pasaż schodów wyżej. Bez windy. Bez lin i wciągarek.
Płakać się chce. I śmiać smutno.
Malunia jakby lepiej. Nawet rano troszkę umyla się i piłeczkę poturlala. Głównie śpi i je. Pasztecik nie rozrobiony wodą jest nie do spożycia. Miseczki bada ale nie interesuje się wodą ani chrupkami.
Temperatura teraz ok. Zjadła. Idę mięcho kroić.