Czy wiesz na co się narażasz?
Zacznę od Babci.Nie wiem dokładnie ile ma lat. Przyszła na moją działkę 5 lat temu. Do tamtej pory trzymała się innej działki...nie była stamtąd goniona, spała w kurniku na słomie, nawet dostawała coś do jedzenia (kawałek naleśnika, kluski, skórkę od kiełbasy, czasem kawałeczek kiełbasy). Chodziła po działkach...latem łapała myszy, nornice, itp. ...jesienią i zimą liczyła na upolowanie ptaszka. Trzeba przyznać,że właściciel działki, starszy już pan przychodził codziennie...jedzenie nadal było w swoistym stylu. Kiedy zajrzała do mnie i dostała saszetkę kociego jedzenia była mocno zdziwiona. Od tamtej pory przychodziła codziennie.Obserwowałam z jaką troską opiekuje się swoimi dziećmi.(Oprócz malców przyprowadzała do mnie również swoją dorosłą już córkę). Myła je nieustająco, potrafiła się wpatrywać w nie kiedy spały i dać cyca starszemu dziecku też. Kiedy urodziła kolejne dzieci przyniosła je do mnie. Dzieci pojechały do Poznania a Babusia do weterynarza

. Została u mnie na działce, jako rezydentka działkowa.

To ona rządzi kto ma prawo być na działce a kto nie. Jest koteczką prawdziwie wolno żyjącą, nie znosi zamkniętych pomieszczeń, nie posiedzi w altance 5 minut, jeśli mnie tam nie ma. Z czasem nabrała do mnie zaufania i wchodzi mi na kolana, gdzie przewraca się z boczku na boczek, udeptując i ugniatając mnie, robiąc mi w ten sposób akupunkturę. Babunia ma ok.10-11 lat, co na koteczkę działkową jest solidnym wiekiem. Jej imię wzięło się z jej niezwykłego opiekuńczego stosunku do małych kotów...potrafiła opiekować swoimi dziećmi i dziećmi swojej córki, a tej zimy zajmowała się dziećmi innej koteńki.
