Wczoraj mieliśmy brzydki dzień, a tak w ogóle, to mamy nowego lokatora. Znaleźliśmy czarne kociątko, tzn on znalazł nas

ma coś z łapką, TŻ miał ruszyć z nim do weta ale nie zdążył, pójdzie jutro. Jest bardzo wesoły, towarzyski etc etc

tylko Oliwki nie lubi. Oliwka się nie daje i od czasu do czasu ruszy swoją królewską łapę by dać szczylowi po łbie.
No ale generalnie pozostawiała nam niespodzianki na brązowym, wzorzystym dywanie - kto szuka, ten znajdzie

- i została wyeksmitowana do przedpokoju z kuchnią, bo są tam kafelki i łatwo w razie czego sprzątnąć. Za radą szefowej schroniska podarłam gazety i wrzuciłam jej do kuwety, ojciec mówił, że słyszał, jak grzebała, możliwe, że zrobiła chociaż siusiu. Kociak kuwetkuje pięknie, chyba doszedł do wniosku że sikanie na kocyk do spania jest kiepskim pomysłem.
W ogóle ojciec wyciągnął dziś Oliwię z transportera

i siadł z nią oglądać TV.

Wsadził ją sobie pod kurtkę, gdy wystawiła głowę to ją głaskał, jak chowała to nie, a później przysnęła na jego brzuchu.

Wiedziałam, że to się tak skończy, ja się z nią obchodzę jak z zepsutym jajem a koty i tak idą do ojca.
