Ulżyło mi troszkę. Ptyś zjadł troszkę suchej karmy. NIe wiem czy pił, bo wylał i miseczkę postawiona w kuchni i ta postawiona w łazience. Odwiedził za to w końcu kuwetkę, i o ile wczoraj zrobił to tak, zebym się chyba nie zorientowała, tak dziś juz wykopaliska na całego

pół łazienki w żwirku

Najwazniejsze ze urobek jest
Z ciut wieści mniej optymistycznych, to Ptysiulek nadal albo za automatem, albo pod stołem w kuchni ukryty za garem bigosowym. Wczoraj tez trochę poleżał w koszyczku z makaronami ..
TŻ przy próbie pogłaskania potraktował sykiem i opazurzoną łapą, ja po kilku próbach zdołałam go tylko dotknąć... na mnie już nie zasyczał, nie bił ale widac było, ze to jest mega przerażające dla Ptysia doświadczenie. Zastyga jak kamień. Oczy cały czas otwarte ile się da a źrenice jak 5 zł.