Co słychać? Straszliwe tupanie, harmider i czasem miauknięcie

Anulka gania się z kolegą, tarzają się po podłodze i podgryzają. Momentami sama nie wiem, czy to zabawa czy bijatyka, bo zdarza sie pisknąć z bólu, ogonki im chodzą wkurzone, ale z drugiej strony Ana potrafi na chwilę przerwać, żeby ... mu wylizać uszko

Niestety, efekt tych przepychanek był taki, że Anie zaczęło mocno łzawić oczko i je mrużyła. Wet pogrzebał w oku (jakimś strasznie dużym narzędziem, nie mogłam normalnie na to patrzeć...) i wyciągnął kawałek pazurka
No i zaczęło się kropienie tego oczka - kazał 5x dziennie

Ana jak tylko mnie widzi, to zmyka pod łóżko, bo wciąż muszę jej dodatkowo przynajmniej raz dziennie zakrapiać uszka i co trzy dni smarować jakimś preparatem.
Normalnie się tyle zwaliło na biedną kicię, u weta to ja juz nie muszę się przedstawiać, bywam przynajmniej raz w tygodniu

Obecność kolegi znosi zdecydowanie lepiej niż poprzedniej tymczaski. Przez te wylizywanie czasem mam wrażenie, że próbuje mu matkować (bo on jeszcze taki mały ok. półroczny głupolek).
Aaaa, i wymyślili sobie, żeby nie dawać temu drugiemu spokojnie skorzystać z kuwetki. Ana czasem wsadza łepek i przednie łapki do krytej kuwety i zaczyna grzebać, a mały ją pogryza w tylne łapki. Mały wchodzi do kuwety, a Ana wskakuje na dach i próbuje go pacać łapkami. Całe szczęście, ze jakoś jednak udaje im się trafić do tej kuwety

Przez te szaleństwa z drugim kotkiem jakoś tak mniej się czuje, że ona jest taki diabełek, trochę więcej czasu zajmuje jej wyczajenie, że na stole znajduje się coś, co można by ściągnąć

A codziennie rano mam ochotę je zamordować...
TŻ wychodzi z domu przed 6, kiedy kręci się po domu kićki się budzą i zaczynają szaleć. A ja bym chętnie jeszcze pospała. Guzik. Po dwóch godzinach ciągłego zapadania w drzemkę i brutalnego kicioprzebudzania zbieram się do wstawania. I oczywiście wtedy nagle zaczyna się mruczenie, barankowanie i "nie wstawaj no, tylko nas miziaj!"


