ewar pisze:Musiałam podjąć trudną decyzję i pozwolić Nadusi przekroczyć TMNie mam siły już pisać, naprawdę.
ewar pisze:Bardzo Wam dziękuję![]()
Nadusi siadły nerki, poszło błyskawicznie, bo przecież w lutym wyniki miała niezłe. Kreatynina 7, mocznik 400 .Oprócz tego inne problemy. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale z powodu mocznika wystąpiły problemy z układem pokarmowym.Temperaturę miała niewiele ponad 36 stopni. Szanse, że wyjdzie z tego były żadne. Wet zaproponował zostawienie jej w lecznicy na trzy dni, kroplówkę bez przerwy, powtórzenie badań, ale nie był przekonany, że to cokolwiek pomoże. Ona tak się stresowała każdą wizytą w lecznicy, pobyt w klatce byłby dodatkową traumą. Z ciężkim sercem, ale zdecydowałam się na eutanazję. Rozmawiałam jeszcze z wetką, uznała, że to właściwa decyzja. Pożegnałam się z kotką, głaskałam, kiedy wetka dawała jej zastrzyk znieczulający, Nadusia mruczała i wtulala się w moją rękę. Miałam nadzieję, że postawią ją na nogi, w weekend zamówiłam Kattovit Recovery i suchą RC, bo to lubiła. Była u mnie dwa lata.

Bardzo cienka jest granica pomiędzy ratowaniem kota, a dręczeniem go. Miałam już koty, którym weci dawali nikłe szanse na przeżycie, ale póki był cień nadziei, to walczyłam. Czasem się udawało. Nadia już nie wychodziła z budki, na balkonie nie chciała być, widocznie było jej zimno. Poduchę z budki już wyrzuciłam," pachniała" brzydko, bo kotka się śliniła. Ona była głodna, podsuwałam miskę, chciała jeść, ale nie mogła. Schudła straszliwie, taka wydmuszka się z niej zrobiła. Była to wiejska, zaniedbana kotka, pocieszające jest tylko to, że nie umarła w męczarniach gdzieś pod płotem, a przez chwilę była chyba u mnie szczęśliwa. 





Użytkownicy przeglądający ten dział: Baidu [Spider] i 3 gości