1. Co do panleukopemi, nie wpadajmy w paranoję,
bo byśmy przez pół roku się z domu ruszyć nie mogli, a co??
Mamy się zamurować i napisać zaraza.
To jest pierońsko zaraźliwe, ale jak dowiedziałam się od weta,
chorują najsłabsze zwierzęta.
Te, które nie dostały odporności od mamy, lub słabe z innych powodów.
Koty zadbane, dobrze odżywione są bezpieczne,
podobnie jak dorosłe osobniki.
To po pierwsze, a po drugie w Internecie informacje nie są dokładne,
bo tak naprawdę, penlaukopenia, nie jest śmiertelna,
tylko powikłania po niej.
Tak jak z AIDS – umiera się na katar.
Palenie kocyków i innych rzeczy, matko, to bym musiała cały dom
z dymem puścić.
Trzeba być ostrożnym, ale nie przesadźmy w drugą stronę.
Moje dorosłe koty i pies, nie zachorowały, mimo, że jeden nie szczepiony,
a psy – są bezpieczne.
To informacje, które przekazał mi weterynarz, a i powiedział jeszcze,
że wiele młodych zwierząt przechodzi tą chorobę niezauważenie,
bo są silniejsze i jest to tylko 1-2 dniowa biegunka…
wszystko zależy od stanu zdrowia zwierzaka,
gdy zetknie się z wirusem.
2. Bardzo, bardzo dziękuję osoba, które mi pomagają
– dziś wpłynęły pieniążki i byłam u weta.
Chciałam jechać w poniedziałek, ale nie miałam za co,
bo niepokoiło mnie zachowanie Ivi, po tym, co sama zdiagnozowałam
jako ból brzuszka.
W niedzielę znów się tak zachowywała i nie dała się dotknąć.
Wet zbadał ją dokładnie na wszystkie możliwe sposoby –
nawet neurologicznie i zdecydował, że prześwietlamy –
efekt: pęknięte żeberko i dwie kostki nóżek.
Już w niedzielę coś mi chodziło po głowie, że może w zabawie źle
upadła i... potwierdziło się.
Ale wszystko będzie dobrze, bo pęknięcia nie są duże,
a ona jest młodziutka i piorunem jej się zrośnie.
Gdyby nie Wy, nie mogła bym ich leczyć,
karmić,
nic bym nie mogła….
Wszystko, absolutnie wszystko dzięki Wam
i naprawdę nie wiem, jak ja się odwdzięczę…
Tasza – nadal apatyczna, ale je…
często malutkie porcyjki.
Kurcze, ta choroba tak ją wymęczyła, że kociaki są już od niej większe.
Jest taka mizerna.
Ciągle czuć i widać jej cały szkielet, a leciutka jak piórko normalnie.
Biegunka chyba dobiega końca, bo robi coraz gęstsze kupki
– teraz takie galaretki.
Wierzę, że będzie dobrze.
Strasznie potrzebuje człowieka.
Skacze na drzwi gdy mnie nie ma, więc mama wypuszcza ją na mieszkanie.
Chodzi powoli, co kawałek przykucając.
Ciągnie do ludzi jak ćma do światła.
Chce być w pomieszczeniach, gdzie jest ich najwięcej…
nie trzeba się nią wtedy nawet zajmować, ona po prostu chce być
w pobliżu człowieka – przykuca na skraju fotela i zasypia ze spuszczoną
głową.
Gdy przenosimy się do innego pokoju, ona powoli podąża za nami
i też przysiada w jakimś miejscu, żeby być blisko.
Teraz śpi na boku krzesła, na którym siedzę.
A
Safii – jest już w 100% zdrowa
i rozrabia jak kurde wcielenie diabełka.
Ulubionym towarzyszem jej szaleństw jest mój pies.
Kurcze, że nie mam aparatu, bo to przekomicznie wygląda
i nie mogę pojąć, jak taki maluszek, może nie bać się tak wielkiego psa.
No Safii przy Sarze jest jak mrówka, ale to ona rządzi w tym związku
i robi Sarę jak chce,

a ta głupia daje się wpuszczać we wszystko,
co Safka wymysli.
No komedia normalnie i nie wiem już, czy mój pies jest taki głupi,
czy Safka taka mądra.
Jest już gotowa do adopcji i można ją zabrać nawet dziś,
ale trzymam ją jeszcze ze względu na Taszę…
na jaj stan zdrowia i psychikę, bo Ivi i Safka naprawdę się nią opiekują.
Śpią razem,
Tasza je tylko wtedy, gdy widzi, że maluchy jedzą i tak troskliwie ją wylizują – nie wiem, czemu to robią, co jest w tej
kociej głowie, ale Tasza ich szuka, gdy się rozlecą po domu
i wtula się w nie, gdy śpi, a to, jak ją myja – czy to możliwe,
żeby wiedziały, że ona potrzebuje opieki??
Jeszcze raz bardzo, bardzo Wam dziękuję, za wszelkie wsparcie.Czekają mnie jeszcze min. 2 wizyty u weta.
1 z Ivi na zdjęcie opatrunku z nóżki
(reszta jest nie zabandażowana, bo wet powiedział, żeby obserwować
i nie trzeba) i minimuj jeszcze jedna z Taszą…a wstyd powiedzieć,
że się u tego weta na prześwietleniu i z Taszą
i na cacy spłukałam prawie do zera…
Reszta poszła na jedzenie.
Gdyby ktoś chciał mnie rozliczyć z pomocy, to nie ma sprawy.
Mam absolutnie wszystkie rachunki i w każdej chwili mogę je
przesłać.
Mówię to, bo strasznie mi głupio,

że samej mnie nie stać
i jestem zależna od Was - to takie krępujące kurde, bo bez Was nic
bym nie mogła zrobić...
I nie ma słów, które wyraziły by moją wdzięczność
