Ha, no to dziś nastąpiło poskromienie zbója burego
Ponieważ wczoraj wieczorem podczas wieczornego spacerku po korytarzu bryknął mi dziad na schody, a w sobotę zostały dla niego nabyte prywatne szeleczki (do tej pory używaliśmy przechodnich kocięcych), więc dziś przed wyjściem za drzwi został w nie ubrany.
Wesoło było albowiem najpierw koteczek bardzo się zdziwił, potem postanowił mi udowodnić, że w tym czymś nie da się chodzić (faktycznie trochę sztywne jeszcze i szersze niż kocięce), potem szedł bokiem, potem zastosował myk z chodzeniem do tyłu (nie ze mną te numery

), potem chciał odgryźć przezornie dopięta smyczkę, potem mimo wszystko próbował dygnąć na schody - i ach jaki szok był, że cuś kotka zatrzymało

- potem przebiegł pędem przez pół korytarza, a na końcu się poddał i nawet trochę chodził, ale wyraźnie dzisiejszy spacerek nie był szczególnie udany
Co ciekawe, po powrocie do domu zapomniał o szeleczkach, podjadł mięska, a potem zabrał się za mordowanie prawie nowej myszki (w szeleczkach oczywiście)
Swoją drogą, jak długo u Was wytrzymuje ogon takiej myszy? Bo Lucusiowa straciła swój już wczoraj; normalnie "wyparował"
