wczoraj - przy świadkach - powiedziałam Aniom Dwóm, że albo Staśka wyleczą, albo własnoręcznie dam mu w łeb. Na zawsze i na
ament. Dały skierowanie na rtg.
Pojechałam dziś z TŻ-tem na to rtg, spotykając się uprzednio pod tesco, gdzie ja dotarłam z pracy, a on z domu, dzierżąc Stacha w kontenerku.
Bankomat powiedział, że nie da mi pieniążków na rentgen Stanisława, bo moja karta jest nieważna i żebym skontaktowała się z bankiem. Obejrzałam tę kartę bardzo uważnie, upewniając się, że nie jest ona kartą payback, lojalnościową do tesco, kartą klienta do apteki i - po odrzuceniu podejrzeń - sprawdzając datę ważności. No w mordę - czerwiec 2016! Spróbowałam ponownie namówić bankomat na wypłatę, przemawiając doń czule i tłumacząc, że Stasio rentgena potrzebuje
iwogle. Ale twardy był i kasy nie dał... Obraziłam się i polazłam do innego bankomatu, który bez słowa sprzeciwu pieniążka wyrzygał ze swych czeluści i już mogliśmy jechać.
Poczekaliśmy sobie w zimnej poczekalni jakieś 30 minut, kiedy zza drzwi dochodziły radosne chichoty opiekunki jakiegoś szczeniaczka, idiotyczne pytania jej towarzysza, który podobno posiada astki oraz wynurzenia Pani Doktor, omawiające szczeniaczka od urodzenia po sędziwą starość
W końcu się udało, TŻ przywdział ołowianą sukienkę i Staśka prześwietliliśmy, rozciągając go na wszystkie strony. Nic. Tam nic nie ma. Może delikatne zacienienie na górze jednego płucka, ale to wszystko.
Pojechaliśmy do Seidla i ... Ania kazała testy zrobić, na co stwierdziłam, że chyba czekając na wynik popuszczę tu na środku gabinetu, nie siląc się na pójście do toalety. Ze strachu. Dałam radę. Nie popuściłam. Stasio jest UJEMNY!
dostał piąty antybiotyk, w piątek powtórka.
wykończą mnie te futrzaki, zejdę na zawał. Przynajmniej umrę w miarę szybko i bezboleśnie.