Mały źle sie czuje.Dostał tolfinkę i czekamy. Jestem po rozmowie kontrolnej z dr.Anią.Aż tutaj słchać było jak spada jej napięcie. Utrzymujemy leki i karmienie takie jak dotychczas. To one pozwalają funkcjonować małemu .
W poniedziałek musimy pokazać się z małym u niej.Te cholerne dojazdy
Mam nadzieję,że nic nie wyskoczy niespodziewanego.Co prawda nasi weci są w weekend.
Chatte dzięki wielkie za wsparcie
Żuk pragnie innego jedzenia.To takie przykre odmawiać mu go. Rano jak zjadają Felixa insze, uprzywilejowane potwory siedzę jak Kopciuszek i obskubuję mu galaretkę. Wręcz pożądane są puszki z dużą ilością galarety. Mały czeka, tupta nożynami, patrzy na palce i jojczy. Muszę mu ją pociapać (galaretka źle przeciska się przez sitko

). Jak on rzuca sie na talerzyk

.Mlaszcze, wzdycha, ciamcia i wylizuje z największych zakamarków reszteczki.Jest taki zadowolony

że aż czasem smutno mi z tego powodu bardzo.
Galaretki nie boję sie mu dawać bo wiem,że pod wpływem ciepłego przełyku rozpuści się.Inne ,w kawałkach podawane czy łyknięte z desantu, zatrzymują się i otorbiają śluzem.Potem są tylko kłopoty.
Bieda ten nasz Żuk.Myślę,że on czuje się inny/poszkodowany tylko wtedy jak dostaje inne jedzenie.
Nie dociera do niego,że reszta kociarstwa zazdrości mu tych pasztecików, saszetek i puszeczek.