Telefon dzisiaj rano: "Pani Olgo, chyba już jest dobrze!"
I dalej - w nocy troszkę zjadł, załatwił wszystkie sprawy w kuwecie, a jeszcze wieczorem znalazł drogę na kanapę

I w związku z tym wywala brzuchol do głaskania i mruczy

W tym kontekście bardzo mnie rozbawiło to "chyba" na początku rozmowy

Po kolejnych ustaleniach z wetem
państwo są chyba u weta częściej, niż ja w kiosku po fajki 
kwarantanna potrwa do piątku i jak się nic nie wykluje, dopiero przyjedzie kocica z działki.
Coraz bardziej jestem pewna, że Fullowi dobrze zrobi ta kwarantanna. Jakby miał teraz zajęcie w postaci innego kota, to nie byłby zainteresowany kontaktami z obcymi ludźmi. A tak nie ma wyjścia, pieszczoch jeden

Pan mówi, że wywiezienie ich kotki na działkę to też był dobry pomysł, bo od razu się uspokoiła - w domu podobno strasznie płakała i szukała koleżanki

Jest już tylko jeden problem - tajemnicza kropla, która Fullowi spadła z nosa

Reszta w normie.
Foster pokichuje, ale na razie nie widzę żadnych ropnych glutów czy podejrzanych wycieków, więc obserwuję - antybiotyków to on już nabrał za stado kotów
