Witam, z ogromnym opóźnieniem znalazłam ten wątek, ale to że tu dotarłam jest dla mnie b. ważne. To u mnie Melka miała wyrosnąć na piękną, mądrą, niezwykle inteligentną i niezależną koteczkę - miała ku temu pełne przesłanki. Zamiast tego to na moich rękach odeszła za Tęczowy Most.Proszę mi wierzyć , że wszyscy walczyliśmy o nią ze wszystkich sił - przegraliśmy i nie ma dnia żebym nie myślała o niej, o tym czy nic więcej nie dało się zrobic, etc., etc....
Była moim pierwszym kotem ( pochodzę z wybitnie "psiej" rodziny, i zawładnęła moim sercem z iscie neoficką goraczką...Chciałam dla niej wszystko najlepsze i najbardziej starannie...Może gdybym nie zataszczyła jej do dr.Garncarza- bo to najlepszy okulista, a jej oczko się troche ślimaczyło...Może tam się zaraziła.....
Ratowalismy ja desperacko - maaga była gotowa jechać szmat drogi z surowicą dla niej. Ostatecznie Bolilapkowy doktor Aniol wraz z aniołem z forum miau - jopopem i jej kotem Łapkiem-heroicznym dawca krwi- do 3ciej rano pomagali małej meliniarce..Wydawało się, ze mamy ogromne szanse..Niestety
Sekcja wykazała ogromne zmiany w płucach ( praktycznie bez żadnych objawów z tej strony), plus zmiany w jelitach - mogące świadczyć o PP...
Jestem stałym czytelnikiem forum ( b.b. kibicuje Gryzi i Melkowi), mam 2 koty i powoli przymierzam się do załozenia wątku. B. serdecznie pozdrawiam i dziekuję za ten czas z Melą - nie żałuję ani minuty.......