To jak już piszemy o kocich zagrożeniach to zgłaszam, że nie daliśmy rady zrobić wczoraj Henrysi zastrzyku przeciwbólowego

Doc dał tak na wszelki wypadek. Robiłam kiedyś zastrzyki mojej królicy, myślałam, że z Henrykiem też jakos pójdzie, zwłaszcza, że z Wami szło ok. Mieliśmy kilka podejść. Tak zwiewała, że nie mogliśmy jej złapać, a jak udało się ją zapędzić do kąta to syczała!!, miała minę i postawe ciała pt "zaraz was rozszarpie" i była tak przerażona, że się poddaliśmy.. Zwłaszcza, że zachowywała się normalnie, jadła, myła się, więc ból paszczy nie był chyba az tak straszny
Tak więc przy jakimkolwiek przyszłym leczeniu chyba będziemy potrzebowali Waszej pomocy
