No to od rana melduję malutką króweczkę (musimy jej dzisiaj wybrać imię

).
Jedzonko wciągnięte w całości, wody też sporo zniknęło, w kuwecie siusiu i co najmniej ze dwie koopy - nie widać robaków, może nie całkiem ścisła ta koopa, ale też na szczęście nie jakaś biegunka. To już chyba nieźle.
Króweczka absolutnie miziasta - nie pozwoli wejść do łazienki, tak się obciera o nogi, o kapcie, szuka ręki człowieka i tylko głaski i głaski. Mruczy przy tym tak, że aż te kruche kosteczki dosłownie gruchoczą

. Będzie chyba totalną przytulanką, a to dobrze wróży.
Oczka były wczoraj zakraplane co 2 godz., dzisiaj już też poszła pierwsza partia - albo sobie wmawiam, albo już odrobinę lepiej wyglądają... Nie podobają mi się tylko strasznie jej uszy! Aż coś się z nich sypie, cały czas trzepie główką. Czy dobrze rozumiem, że to pewnie świerzb? Mysza nic nie wspomniała o uszach - ale pewnie lekarz oglądał. Chyba nie będę czekała do środy z wetem i pójdę jutro, bo nie wiem, co należy robić z takimi uszkami.
Przed drzwiami łazienki u mnie nadal warta honorowa - szkoda, że nie mogę Malutkiej dołączyć do stada. Szczególnie Malta to przeżywa - przecież wylizała by tę resztówkę dokładnie, to na pewno byłoby jej od razu lepiej! I przy uchyleniu drzwi łazienki w szparze pojawia się natychmiast pysk naszej suki, a z drugiej strony maleńki łepek - i już było raz tuli-tuli mordek, jak nie zdążyłam... Przypuszczam, że małe będzie także propsie, co ułatwi szukanie DS

.
Zdam relację po południu, jak tam nasze postępy - poradźcie proszę, co robić z uszkami!