No to żeby nam się czas nie dłużył napiszę jak jechaliśmy świtkiem spotkać się z Piotrem
Zostawiłam malucha koło północy w pomieszczeniu technicznym bawiącego się myszeczką /aaa ona troszkę terkotała i on BEZBŁĘDNIE ją znajdował

, łapeczką turlał, brał w mordkę i podrzucał - no marzenie

wspaniały widok, zważywszy na to że to kocię nie widzi

/. Do spania do wyboru miał otwarte dwa transporterki i kocią budkę, jakieś kocyki rzucone na podłogę. Rano zaglądam, pusto

Ciemno było więc zapalam światło i... widzę bury łebeczek w budce

Znalazł sobie najlepszą miejscówkę na nocleg
Zapakowaliśmy się do auta i obraliśmy kierunek Ursynów co by po drodze przechwycić drugą ślepinkę Kubusia, który też jechał z Piotrem na spotkanie lepszego życia
Na miejsce zbiórki z Piotrem podjechaliśmy parę minut przed czasem, parking spory, w świetle reflektorów zobaczyłam czarne auto marki o której mówił Piotr i mężczyznę kręcącego się przy samochodzie. Wysiadłam więc i mówię że przywiozłam miauczącą przesyłkę, a facet

.......... Okazało się, że to taksówka

i wcale nie Piotr
Czekając na Piotra wzięłam jeszcze maluszka na ręce, za pazuchę, a on wtulił się i mruczał mi na pożegnanie
Potem podjechało
takie samo auto jak tamta taksówka i wysiadł Piotr. Miły młody człowiek, wspaniale zorganizowany /miał wszystko co w podróży może być potrzebne, nawet podkłady do transporterków, zmieniliśmy więc Marusiowi, bo to co miał było "trochę" nieświeże

/
I pojechali.............