
Jak tylko weszłam, wzięłam ją na ręce, wtuliła się we mnie. Pani zdziwiona, że to kot, który jest kontaktowy, przytulasty i nawet zainteresowany światem. W łazience nawet zdobyła się na obwąchiwanie pani.
Po czym weszła do mojego transportera.

Po powrocie do mnie do domu jest raczej zainteresowana moim stadem niż moją osobą. Jeśli tęskniła, to chyba do kotów, a nie do mnie?
Myślę, że coś tu nie zagrało, chemia nie ta... Przypuszczam, że moim błędem było wypuszczenie jej na dużą powierzchnię nowego mieszkania, pójście "na żywioł", a Papuzia widocznie potrzebuje mniejszej, np. łazienkowej powierzchni na przyzwyczajanie się?
Liczę na to, że Papuzia znajdzie jeszcze TEN SWÓJ PRAWDZIWY dom. Może wystarczy więcej cierpliwości następnym razem.
A pani, która zapłakana oddawała mi kicię - wierzę, że będzie dobrym domem dla jakiegoś innego kota.
Tylko mi smutno, że się nie udało tym razem...