Ależ dzisiaj pięknie

Gdyby nie koronawirus, w parkach i placach zabaw byłyby tłumy. To Niedziela Palmowa, jedno z fajniejszych świąt, a teraz ....

Tylko przyroda odporna na wirusa, kwitną już drzewa, krzewy, świat budzi się do życia.
Rano nakarmiłam gołębie, jakieś inne też się załapują

Oczywiście nalałam czystej wody, chyba psy też się nią częstują. Potem podjechałam do Meli i kociaków. Siedziały przy otwartym oknie, przy moskitierze. Zwiozłam im trochę mięsa, pies też coś dostał i podjechałam pod hutę. Jadzia była, nadal jakaś taka wyskubana, ale nie ma żadnych ran. Zjadła tylko mięso, nie była więc głodna. Kulek nie było. Posprzątałam tam trochę, na dwóch miskach nakleiłam napis "WODA", może coś dotrze. W końcu zjawiła się Sreberko i myślę, że głodna dziś nie będzie. Pozostałe koty wiedzą, gdzie jest stołówka, przyjdą, jak zgłodnieją. Dzwoniłam dzwonkiem, kiciałam, jeździłam dookoła, ale gdzieś się pochowały. Wczoraj kierowca samochodu z pobliskiej stołówki mówił, że tutaj koty są potrzebne, że powinno ich być dużo, bo jest plaga szczurów. Pytał, co robimy ze złapanymi kotami, chyba bał się, że są zabijane. Mówiłyśmy ze znajomą, że koty muszą być silne, zdrowe, aby mogły polować, ale dorosłemu szczurowi rady nie dadzą, oczywiście. Szczury jednak boją się o swoje młode i jeśli czują koty to raczej gniazd w ich pobliżu nie zakładają. Tak słyszałam, niezbyt znam się na tym.
Jutro Lilka będzie wypuszczona, blisko dwa tygodnie siedziała w lecznicy, na pewno już jest całkowicie wygojona.