Huciane koty.Częśc II.Do zamknięcia.

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Śro maja 08, 2013 5:24 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

Nie wiem, boję się o nie :cry: W dodatku Max był jakiś osowiały w niedzielę, a on przecież zawsze się cieszył na mój widok, był wesoły.Cztery psy nie mogły się tak rozpłynąć w powietrzu.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56125
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Czw maja 09, 2013 18:00 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

ewar pisze:Nie wiem, boję się o nie :cry: W dodatku Max był jakiś osowiały w niedzielę, a on przecież zawsze się cieszył na mój widok, był wesoły.Cztery psy nie mogły się tak rozpłynąć w powietrzu.


:roll:
Różnie to bywa, mogły faktycznie migrować gdzieś w chwilowo atrakcyjniejsze okolice.
Z różnych powodów.
No ale można popytać tych strażników, na pewno coś wiedzą co w trawie piszczy - w sensie gdyby jakiś miejscowy
wpadł na nieciekawy pomysł . :roll:
Z lęku przed rusycyzmem wielu naszych braci, nie mówi „kot się czai”, lecz „kot się herbaci” ---- Jan Sztaudynger
Obrazek...ObrazekA tu znajdziesz nasz koci wątek: http://tiny.pl/hk6cq

Monika_Krk

Avatar użytkownika
 
Posty: 4693
Od: Wto lis 27, 2012 12:51
Lokalizacja: Kraków - tu żyją Smoki, Lajkoniki i Koty .

Post » Czw maja 09, 2013 19:51 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

Pytałam strażaków, strażników nie ma o tej porze.Nie widzieli psów, ale mówili, że jakoś szczególnie nie zwracają uwagi.To mili, bardzo grzeczni ludzie, to tak na marginesie.Fajnie, że koty bywają na ich terenie, na pewno ich nie skrzywdzą.Nie przeszkadzają im też porozrzucane miski, już wiedzą, że nie mogę ich dosięgnąć, więc sami je zbierają i kładą za siatką.
Były tylko trzy czarnuszki, Loluś, Jadzia i jeden z braci ( chyba).W budzie była tylko sucha karma, która im nie smakuje.Dałam inną.Koty zjadły serca, miałam też kurczaka gotowanego, rosół, dla psów również( na wszelki wypadek) i saszetki.W domku burasi też zostawiłam sporo karmy.Żadnego kota tam nie było, wokół lasy, na pewno poszły na polowanie :wink: Nie wiem, od czego zależy ich obecność.Wiem, że przeżyły, zdecydowana ich większość przynajmniej, ale pokazują się bardzo nieregularnie.
Siostra nie widuje już małego buraska :cry: , ale pojawiają się tam coraz to inne koty, jakiś długowłosy czarny, dorosły bury, skąd się to bierze? Wyczuwają,że tam jest zawsze jedzenie? Naprawdę jakaś przyzwoita fundacja by się przydała, dałoby się zrobić porządek wspólnymi siłami.Osoba prywatna nie jest w stanie.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56125
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Czw maja 09, 2013 20:14 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

No właśnie, to jest w tym wszystkim najgorsze, jest Was garstka, prywatne osoby, to za mało, żeby ogarnąć sytuację :(
Kota ['] 12.12.2015 | Krzyś ['] 21.10.2019 | Niunia ['] 24.01.2022 | Chrapek ['] 3.02.2022 | Kokosz ['] 17.02.2023

Zarejestruj się na FaniMani, rób zakupy i wspomagaj przy okazji fundacje!

Wiewiórki i inne ptaki

Katia K.

Avatar użytkownika
 
Posty: 12762
Od: Wto kwi 18, 2006 19:17
Lokalizacja: Lublin

Post » Czw maja 09, 2013 20:22 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

Pod hutą jestem już sama.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56125
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Czw maja 09, 2013 23:02 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

Ewa nawet nie wiesz jak ja dobrze Cię rozumiem.
Obrazek

Kinnia

 
Posty: 8804
Od: Nie sie 19, 2012 21:12

Post » Pt maja 10, 2013 6:37 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

Pozostaje mi teraz tylko modlić się o zdrowie i siły, bo inaczej nikt kotami się nie zajmie.
Napiszę jeszcze jedną rzecz, o której na forum wszyscy wiedzą, ale nie tylko doświadczeni kociarze czytają wątki.Warto nie tylko sterylizować kotki, ale kastrować też kocury.Wciąż piszę o kotach, które przychodzą do stołówki.Zawsze jest Loluś, Jadzia, oboje ciachnięci.Loluś wygląda ślicznie, nie wdaje się w bójki, nie włóczy w poszukiwaniu kotek.Jadzia jest malutka, drobniutka, ma spokój, kocury jej nie dręczą.Te, które nie są kastrowane przychodzą zmarnowane, poranione, na pewno zarażają się chorobami.Naderwane uszy, chore oczy...itd.Nie ma nawet możliwości ich leczenia.Aha, mitem jest to, że kastrat sobie nie poradzi, że będzie niżej w hierarchii.Nic podobnego.Nawet lepiej sobie radzi, bo jest silniejszy, zdrowszy.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56125
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pt maja 10, 2013 8:04 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

Siostra zadzwoniła mówiąc, że sunia się pojawiła na terenie huty.Spróbujemy złapać.
Kocica przyniosła do magazynu trzy kocięta.Drą się, są głodne, jeden ssie drugiego.Dorota zaniosła im ciepłe mleko skondensowane z wodą, ale nie chcą pić.Ma karmę dla juniorków, dobrą, zaniosła dla kociej mamy, bo malce nie jedzą same.Jak kocica nie przyjdzie wkrótce, malce umrą :cry: Załamać się przyjdzie :evil:
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56125
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pt maja 10, 2013 8:37 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

ewar pisze:[...]
Aha, mitem jest to, że kastrat sobie nie poradzi, że będzie niżej w hierarchii.Nic podobnego.Nawet lepiej sobie radzi, bo jest silniejszy, zdrowszy.

To prawda.
Naszego podwórkowo - klatkowego kocurka Zezola kastrowałyśmy z sąsiadką jakiś czas temu po tym jak ledwo przylazł cały pogryziony ze sznytami na pyszczku. Zaliczył weta, dostał zastrzyki do podawania w domu (dobrze, że sąsiadka umie podać zastrzyk bo ja to :strach: ), jakiś antybiotyk, który po przemyciu ropni musiałam mu wpuszczać w te dziury. Przesiedział ponad tydzień w mojej piwnicy i zawiozłam go na zabieg.
Wiecie, że ja jeszcze nigdy nie widziałam i nie słyszałam żeby on tak zaciekle bronił dostępu do klatki jeszcze przed kastracją 8O Teraz jak tylko zobaczy, że jakiś kot zbliża się do klatki to tak bluzga, ale tak bluzga, że tylko uszy zatykać :lol: Nie bije, ale drze się w niemiłosiernie i wszystkie koty przegania :D I na klatce nie śmierdzi bo przestał znaczyć :ok:

ewar pisze:Siostra zadzwoniła mówiąc, że sunia się pojawiła na terenie huty.Spróbujemy złapać.
Kocica przyniosła do magazynu trzy kocięta.Drą się, są głodne, jeden ssie drugiego.Dorota zaniosła im ciepłe mleko skondensowane z wodą, ale nie chcą pić.Ma karmę dla juniorków, dobrą, zaniosła dla kociej mamy, bo malce nie jedzą same.Jak kocica nie przyjdzie wkrótce, malce umrą :cry: Załamać się przyjdzie :evil:


Kurka, co teraz z kociakami? :( Może mamuśka jeszcze przyjdzie...
Trzymam kciuki za łapankę suni :ok:
Obrazek

nelka83

Avatar użytkownika
 
Posty: 6829
Od: Czw gru 29, 2011 8:41
Lokalizacja: okolice Gryfic, zachodniopomorskie

Post » Pt maja 10, 2013 10:02 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

Problem z kocicą i kociętami jest taki, że huta to zakład produkcyjny.Ludzie się kręcą, jeżdżą maszyny budowlane,samochody..itd.To nie jest w mieście, gdzie można podejść o każdej porze.O 15-ej wszyscy wychodzą i już.Nikt tam nie wejdzie, żeby sprawdzić, co z kociętami, czy matka do nich przyszła.Siostra karmę ma, ale nie dla takich osesków, nie będzie karmić kociaków co dwie godziny, bo i czym ? Próbowała dać palec do polizania, umoczony w mleku, nie chciały.Najlepiej, aby matka przyszła, ona się nimi zajmie, jeść dostanie.
A z sunią mogą być problemy, liczę na doświadczenie pani, która chce się nią zająć.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56125
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pt maja 10, 2013 11:24 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

No to się porobiło :(
Obrazek

nelka83

Avatar użytkownika
 
Posty: 6829
Od: Czw gru 29, 2011 8:41
Lokalizacja: okolice Gryfic, zachodniopomorskie

Post » Pt maja 10, 2013 14:44 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

Kocia mama przyszła do maluszków :dance: :dance2: :dance: Najadła się, nakarmiła malce, ale przestraszyła się wózka i uciekła.Teraz powinien być spokój, uff! Jutro jakaś pani przychodzi do pracy, da kotce jeść, siostra zostawiła dla niej karmę.Maluszki chyba jeszcze nie otwierają oczek.Aha, siostra dała im tam jakąś poszewkę do pudełka, tyle miała w pracy.
Nie do wiary, ale ten duży pies z obrożą jest na terenie huty.Oby udało się go przywabić przed bramę, zawołam go to przyjdzie, jest oswojony.Szczeniaków siostra nie widziała, za to jakieś małe bure przy kociej stołówce.Nie kociak, chyba dorosłe, ale małe.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56125
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pt maja 10, 2013 15:07 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

Oj, dzieje się u Was...
Oby wszystko udało się dobrze rozwiązać :ok:
Obrazek

violet

 
Posty: 4631
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Pt maja 10, 2013 17:27 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

Dopiero wróciłam.Psów nie było, wołałam, muszę sobie sprawić gwizdek :oops: , nie umiem "paszczowo", że tak się wyrażę.
Koty były głodne, było pięć czarnych, małe bure płochliwe i bardzo głodne oraz buras, oswojony, ten, którego karmiłam kiedyś na trawniku i który ma jakby ślad po kroplówce na lewej łapce.Bardzo miły, naprawdę.Te koty są mądre.Mnie się nie boją, chodzą za mną jak psiaki, ale wystarczy, że ktoś podjedzie do bankomatu, na przykład , a już gotowe do ucieczki.Żadnego krówka nie było, ale karmy zostało, powinno i dla nich wystarczyć.Psom zostawiłam mnóstwo wędzonych kości, wczorajszy rosół (+ kości i mięso) zniknął.Wnioskuję, że zjadły go psy, nie podejrzewam o to kotów.Dobrze, że pojechałam, zwierzaczki nie miały w ogóle wody, jedna duża miska zniknęła, ktoś ją wyrzucił.
W domku burasi pusto, trochę mokrej karmy zostało, wyrzuciłam na zewnątrz, coś się na to załapie, jeże?
Jutro jadę z siostrą, podjedziemy od drugiej strony huty, a nuż uda się coś złapać? Dorota twierdzi, że miała dzisiaj zmarnowany dzień, tak się bała o te kocięta.Mówi, że są ślepe jeszcze, każde wielkości dużej myszy.W tym magazynie powinny być bezpieczne, akurat pracują tam kociolubni ludzie, nikt ich nie skrzywdzi.Mama najedzona, zapas też ma, powinna móc wykarmić te kociaczki.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56125
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pt maja 10, 2013 17:56 Re: Huciane koty, ale nie tylko.Częśc II.Jestem bezsilna....

Nie mogę robić zdjęć, kiedy karmię koty, a potem to już się rozłażą.Nie udało mi się zdjęcie dwóch burasków.Ten z kłapniętym uchem to jeden z braci, nie wiem, który, są jak klony.Ten akurat zrobił się przemiły, coś do mnie gada, naprawdę! No i jest moja kochana Jadwinia, malutka, słodka koteczka.Kiedyś mieszkała na dachu banku :mrgreen: , teraz nie wiem gdzie.
Obrazek Obrazek Obrazek
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56125
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 22 gości