MalgWroclaw pisze:TOZ to ja lubię
pewnie w wielu miejscach są podobni.
U nas, sterylizując na talon, można to zrobić w schronisku i tam przetrzymać. Ponieważ i tak nie sterylizuję na talony, więc nie wiem, czy w lecznicach z wygranym przetargiem można przetrzymać, ale nie sądzę. Pojedynczy człowiek pomagający musi się zdecydować, czy pomaga na całość i bierze większość spraw na siebie, czy po prostu nie pomaga.
Jak łapałam pierwszą parę dzikich kotek(i ostatnią) na talony to usłyszałam,że mogę po zabiegu od razu wypuścić skoro nie mam miejsca.Co też byłam bliska zrobienia bo skoro wet tak mówi.Ale...usłyszałam jeszcze,że muszę je złapać na drugi dzień i przynieść na antybiotyk.I też mogę wypuścić.Ale...usłyszałam jeszcze,że mam je złapać za 10 dni i przyjść na zdjęcie nici. Pożyczyłam klatkę ,wstawiłam do pokoju.Właściwie pokój zrobił się klatką bo duży strasznie jest

.Łapanie kotów w tejże klatce na kolejne oglądy weta to był horror i komedia w jednym.Koty zdemolowały gabinet.A jakże.Rany były po obu stronach.Nasze i weta.A po 10 dniach wspólnego mieszkania nie mogłam je już wypuścić.Napisałam ogłoszenie w które całe swoje rozterki zawarłam i...dom się znalazł.Wychodzący ale dziewczyny szły razem.To były siostry 8 m-czne.Bura i Czarna.A potem Bura znikła w DS.Ale to już inna historia.
Wiem,że takie procedery są w całej Polsce.Nie neguję,że TOZ to nie tylko dla dzikunów jest potrzebny.Talony powinny być dla ludzi biednych co nie mają szans na kastrację zwierząt.Ale powinien być nastawiony i na ograniczenie populacji dzikich kotów.Ale to już inna historia.
Maszeńka jakby lepiej.Żebrze przy stole więc wraca do normy.Oby nie zapeszyć.
Moje mocne postanowienia o ogłoszeniach spełzły jak zwykle na niedzielnym niczym.Jakoś w weekendy trudno mi się za nie zabrać.Zawsze sobie znajdę wymówkę.Teraz to migrena mnie złozyła.Wraz z Misiem na piersi.