Miała swój fotel od Poker, na nim miłą szmatkę, w którą się mogła zagrzebać. U mnie owszem, sypiała nieraz na fotelu, ale najchętniej na gołej półce nad lodówką.
Gdy weszła na salony, zaczęła użytkować kanapę, ale tylko na gładkiej części - za nic nie chciała wejść na tę stronę, gdzie leżała podusia dla niej. Gdy próbowałam ją stawiać na poduszce, zwiewała, jakby ją w łapki parzyła. Chyba z tydzień trwało, zanim sama weszła. No i zorientowała się, że poducha to dobra rzecz.
Wczoraj następca Uszatki zdobył lodówkę, a dziś półkę (ale niższą część).
Usia-Siusia

Sorry, ale tak mi się kojarzy

Choć, prawdę mówiąc, też tak nieraz na nią wołałam
