kajtek56 pisze:Asiu
musisz się zaadaptować jako emerytka, która już /jak młodym się wydaje/ nic nie musi, nie ma się do czego spieszyć itp![]()
W moim zakładzie pan, który pracował niemal od dzieciaka, bo lat 50, z końcem roku przeszedł na emeryturę, a w pierwszy roboczy dzień po Nowym Roku, jak zawsze wstał przed piątą /pierwsza zmiana/ golił się i szykował. Żona do niego "stary czyś ty zgłupiał, jesteś na emeryturze". Po dwóch miesiącach przyszedł do kierownika i błagał "weźcie mnie choć na pół etatu, ja się wykończę". Jak wrócił na połówke to wróciła mu chęć do życia, a był zapalonym wędkarzem, więc miał zainteresowania, a jednak bez pracy załamał się.
A Ty kiedy zatęsknisz za pracą?
Nie zatęsknię. I tak pracowałam dłużej na prośbę zakładu pracy. Ostatnie pół roku to był koszmar. Nie, nie z powodu ilości obowiązków ale z powodu atmosfery jaka w pracy się wyrobiła. Dzięki nowym przyjęciom, donosicielstwu, lizusostwu i podejścia do życia (czytaj zwierząt i całej reszty). Wyścig szczurów! Przypłaciłam ten czas zapadając na zdrowiu. Teraz powoli uspokajam się. Powoli odchodzą koszmarne bóle głowy. I inne cholery. Zaczynam spać jako tako normalnie.
Nie szukam roboty. W domu też wiele jeszcze odpuszczam. Nic się nie stanie jak coś poczeka dzień, dwa czy tydzień. Jestem tak okropnie padnięta i rozbita, że mogłabym tylko spać. Nawet nie sądziłam, że tak na mnie się odbiły te ostatnie miechy.