Misiunia była kotką charakterną i niedotykalską. Kochała Halinkę i tylko ją. Do nas nawykła i jak byliśmy u nich to siedziała przyglądając się nam i słuchajac banialuk jakie plotłam. Z mina pełną wyrozumiałości.Nie lubiła dotykania i głaskania. Namolni nie jesteśmy, sznujemy wolę kota. Nasza Bianka wbiła nam do łba reguły

A Misia z czasem zaczęła podchodzić do nas i dawać się maznąć ręką. Ostatnie dwa tygodnie Halinka bardzo o nia walzcyłą. Co dzień prawie jeździły dziewczyny do dr Uznańskiej. Było już lepiej...
Misiuniu, żegnaj kociczko [*]
W domu znów netu nie mam.Znikł panel z dekodera. Nie mam kiedy zadzwonić .Pisanie z komórki wszystkowiedzącej jest mega ciężkie.
Życie jest dziwne. Podtrzymuję twierdzenie ,że życie plecie dobre i złe wieści. Zajrzałam wieczorem na pocztę odczytując informacje smutaśną o Misi a za chwilkę zadzwonił telefon z Domku Rufinka. Tak, tak Rufiś ma DOMEK!!
Zadzwonił z dobrymi wieściami. Chłopak odnajduje się na swoim, tylko walczy o podanie mokrej karmy. Rufiś suchego nie lubi. Oj, nie. O czym Duża zostałą powiadomiona. Budzi Dużą o 4 rano-zgodnie z moim oświadczeniem . Ignoruje rezydentów i ich fochy. Czasem pogania się za którymś. Wita gości co przyszli podziwiać jego...uszy wielgachne.I jego otwarty charakter bo Rufiś nie boi się obcych. Nieodmiennie słyszę zdziwko w głosie w przypadku rozmowy Domów o eRkach. Jakie są sliczne, odważne, mądre i otwarte. Mruczaste, zabawowe i ludziolubne. Jakby posiadanie dzikiej matki było piętnem.
Rufinek kuwetkuje bez problemu. Jeszcze ze swoja Anią nie sypia

ale to kwestia czasu. Niech nie choruje i zaprzyjaźnia się z kotami (ma dwie koleżanki) i rozkocha swą Dużą.
Mimbli dziekuje za wizyte pa
Bądź szczęśliwy dzieciaku
Rodeńka tęskni. I Majunia bardzo tęskni.
Dziś mała czarna Lenka przywitała nas zaklejonym oczkiem.Wiem to niby nic, ale dla mnie nie wróży nic dobrego.Moja rozbuchana panika zadziałała. Temperatury nie ma. Nadżer chyba też nie bo trudno w małę gardziołko zerknać. A rozpaszczyć mocniej strach bo można rozerwać gębola. Lenka została obgolona w łysinke na głowie by z resztą czarnictwa nie pomerdała się. Dobrze krakałam (niestety),że brak przyrostu wagi z reguły oznacza jakieś kłopoty. Wczoraj z wetka podzieliłam się wiekopomnym stwierdzeniem. Jeszcze chłopczyk Leoś stoi na wadze bez zmian. Zobaczymy. O kciuki prosimy wielkie,wielkie.
Zaraz zacznę dzwonienie po aptekach w poszukiwaniu Viscoblastu. Raczył był wyjść
Wczoraj siedziałąm w kojcu dopieszczajac dzieciska i przyszła Milady. Przysiadła obok nadstawiając cyce.
A ty? zapytała patrząc z wyrzutem .
Ja mam pustaki-odparłam ze wstydem. Każda z nas zajęła się dziećmi na swój sposób. Są piękne, radosne, garnące się do nas. Najmniejszy czarny chłopczyk Leoś, trochę lękliwy jest i trzeba uważać dotykając go niespodziewanie. Boi się podnoszenia na wysokości.Jojczy i kuli się. W posłanku jest wywalo-brzuszkiem.
Obserwowałam Mikady. Chuda jest nadal ale inaczej. Choć nadal czuc gnaty przez papierową skórę. Sierść zrobiła się jej ładniejsza, gładsza. Wczorajszą wizyte u weta przypłąciłą mega stresem więc kucałą obok lękliwie. Widząc moje spojrzenie pysknęła mi bym nie robiła numerów. Więc nie robiłam. Czy wiecie, jakie ona ma piękne oczy. Jakie piękne dwa wielkie bursztyny. Czyste i głębokie, otoczone zygzaczkiem. Za duże w małej buzi. To piękna kotka.I mądra.