Jesteśmy po kolejnej wizycie u weta.
Przekazaliśmy mu informację, że kotki z jego boksu w schronisku miały pp. Lekarzowi to starczyło i zaproponował leczenie na ten właśnie wirus to czasu dokładnych badań. Krwi na morfologie niestety nie dało się pobrać. Mały strasznie się wycierpiał, jednakże nie spłynęła nawet kropelka. Jutro kolejna próba pobrania krwi, celem sprawdzenia leukocytów.
Po rozmowie z wetem, zdecydowaliśmy się na pełen zestaw leków, jakie tylko mogą mu pomóc. Fumcio dostał:
- kroplówkę,
- surowicę na pp (jeszcze 2 razy co 2 dni),
- Zylexis (analigicznie jak surowicę),
- plus dwa zastrzyki, których nazwy teraz nie przytoczę (tak nabazgrał w książeczce, że nie mogę się rozczytać).
Kolejna wizyta jutro rano i popołudniu.
Wedle lekarza, jeżeli Fumcio z tego wyjdzie (a mam nadzieję, że nikt nie powątpiewa), będzie odporny jak Terminator i nic go nie zmorzy

. Teraz mały jest w lekkim szoku, strasznie się wyrywał, miał kilkanaście nakłóć, więc leży opatulony kocykiem.
Acha i kazał Wam wszystkim przekazać: Miaaaau
