
Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
ASK@ pisze:meg11 pisze:ASK@ pisze:Mam Igę.
![]()
![]()
Jak dała się złapać?
Cudem.
Dziś nastawiłam się ,że nie wiem co ale muszę jakoś ją capnąć. Jeśli nie będzie jeść. Wczoraj praktycznie nic nie zjadła. Dziś to samo było. Skubnęła tu, skubnęła tam. Tylko zmieniała miski i ciągle piła. To też nie jest normalne bo wcześniej tego nie robiła. zaczęła w pierwszym kryzysie. Źle rankiem wyglądała. Jedna doba wystarczyła by jej kości miednicy sterczały. Wiem, myślicie że przesadzamale ja widzę różnicę oglądając je co dzień wiele miesięcy czy lat. Znam wygląd, chód, przyzwyczajenia, zachowania, smaczki...
Poza tym bardzo ale bardzo mnie martwi ,że dziki kot praktycznie "z dnia na dzień" zmienił się do człowieka.
Igę przyzwyczajałam do transportera. To wicie. Choć postawienie go obok głównej stołówki spowodowało ,że uciekła w krzaki przy sośnie. Jak wiecie też, łaziłam za nią często na kolanach, podtykając smaczki. Powoli zaczęłam zbliżać transporter bliżej jej ulubionego miejsca. Kilka dni temu otworzyłam. Tak krok po kroczku.
Dziś nie przyszła rano się przywitać. Szła skulona. Może burza ją zaniepokoiła. Może...
Gdy wzgardziła kolejnymi daniami i zaczęła siorbać wodę z pojemnika, miałam kontener wprost niej. Otworzony. Źle wróżyło ,że gdy zapierałam go o drzewo by nie odjechał, nawet nie przestała. Pogłaskałam ją. raz i drugi. Złapałam za kark i wepchnęłam tyłem w otwór. Wpierw przypilnowałam by kratka zamykająca nie zahaczała o gałązki jakieś czy leżące konarki. Była tak kocica zaskoczona, że trwało zanim zabuczała. Potem usiadłam i poryczałam się. Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile emocji gra w człowieku. Dziś dzień pod względem "organizacyjnym" nie był dobry ale jak nie teraz to kiedy? Jutro może nie przyjść. Tysiące myśli. I tych wygodnych. Weź sobie odłóż, jutro ...
No dobra, wstałam. Złapałam tylko plecak. Złapałam plecak, zostawiłam majdan i pobiegłam do ...No właśnie gdzie? Zadzwoniłam do Ani. Wzięła ją do auta. Janusza nie było więc nasz odpadł. Dom pełen kotów. Piwnica odpada. Po wspólnej naradzie miałyśmy plan gdzie kota pojedzie i komu zakłócimy spokój. Na 13 ma być w szpitaliku.
W domu dopiero mnie pogoniło. Wyszłam 4,20. Wróciłam 6,10.
Praca
Powyższe to nie laurka na moje "wartości" to obraz rozterek i stresu. łapanie nie jest sprawą obojętną. Nie można spać. Ręce się trzęsą. Całe ciało flaczeje gdy się uda. Ileż razy w duszy sobie przez te tygodnie mówiłam, że dziś to nie wezmę transportera. Bo pada. Bo ciężko nosić tyle bambetli. Bo ... Dziś też tak było. Myślę sobie, lało i grzmiało. Nie przyjdą. A potem przychodzi wizja ledwo lezącej kocicy a ja nie mam jej jak zabrać.
Trzymajcie kciuki za Igunię. Mocne.
Niech moje obawy będą przesadą
aga66 pisze:Dzielna jesteś! Za Igę
Agnieszka- pisze:Może to dzięcioł zielonosiwy?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dzi%C4%99 ... ielonosiwy
i wielkie kciuki za Igusię!
i wielki szacun dla Twojej wytrwałości w jej łapaniu!
Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 10 gości