Z Julą muszę chyba wybrać się do weta w najbliższym tygodniu (lub następnym) na oględziny. Ona jak zwykle jest żywa jak pszczółka, bawi się lecącą wodą z kranu tak intensywnie, że jest cała mokra, bo cieknący strumień na kark jest dla niej niezauważalny
Wczoraj Poziomka i Lamia były z wizytą u lekarza. Nie podoba mi się zapach z pysia Lamii i oddech. Podobno nic złego nie słychać, ale dostała jakieś zastrzyczki, nazwy niestety nie pamiętam. Dzisiaj mamy podać jeden, jutro drugi. Taka kocia aspiryna.
Poziomka nie ma już grzybka, nie świeci, więc została wypuszczona na pokoje
Niektóre gady na nią fuczały, ale ona niespecjalnie była przerażona. Schodziła z drogi, ale ogon miała raczej podniesiony. Po dwóch godzinach wszystko było spoko. Koty nie fuczą, ona sobie zgląda ciekawsko po mieszkaniu i śpi spokojnie w wybranych miejscach
Lamia niestety jeszcze musi pomęczyć się sama w łazience, bo ma jeszcze grzybka na uszkach. Płacze bidulka, bo jest mocno towarzyskim zwierzęciem.. Nosimy ją, pieścimy, żeby nie było jej źle..