Leje strasznie. Gdzie ta pitolona Gabryśka się zalumpowała
Kochani ,zajrzałam na konto bo to czas płacenia rachunków. Koniec miecha. Żwir też muszę zamówić.
Bardzo dziękuję za wpłaty
Za wszelką pomoc.
Żwir...
Węgielki zrobiły sobie plażę w klatce. Latają już poza nią ale miski i sryski są w niej ustawione. Bezpieczniej.Śpią w niej chętnie.
No więc rano ogarnęłam wsio. Pomyłam klatki wpierw zamiatając żwir i inne dobra. Pomyłam kuwetki bo mają rozstrzał. Miski też się dostały pod kran. Umyłam drapak, który tymże rozstrzałem oberwał. Na kawałku konkretnych śmierdzieli położył mi któryś myszkę. Tak, by fajniej było ?! Wyciepałam wsio z dywaniku czyli żwirek, chrupki, jakieś nie zidentyfikowane resztki, kudły... Skąd one to wszystko biorą

Węgielki w swoim żywiole były. Mocno ożywione bo tyle się dzieje. Fibak zaś z wyżyn nosidełka buczał jak syrena. Wreszcie pokończyłam robotę. W kolana wcisnął się mi zwirek. Rozpędem wyszorowałam i przedpokój z łazienką. Zmieniając wodę

by nie było ,żem za bardzo oszczędna.

Dałam w nagrodę jeść. Dobry spokój by towarzystwo zwabić do pokoju.
Udałam ,że nie widzę odciśniętych stopek kocich na świeżo umytej podłodze. Zamkłam gówniarstwo w pokoiku wreszcie. Wypuściłam resztę by odzyskały przestrzeń. Poszły dzieciaki spać na kilka godzin. Po czym rabanem wielkim oznajmiły ,że są gotowe na ponowne biegi i skoki ale na płytkach w przedpokoju. Darły ryjki w dziurach drzwiowych niemiłosiernie. Łapuchny wyciągały. Zamkłam swoje starsze. Nawet się nie buntowały. Poszłam wypuścić szarańczę. Wystrzeliły. Zajrzałam i ... zamarłam.
Nawet nie widać było ile się napracowałam wcześniej.
Dolna klatka to była plaża.

Świeży żwirek, obficie sypnięty, płożył się na podłodze kenela. I poza nią. Kuweta wywrócona widać za babkę w piasku miała robić.

A jak plaża to i korzystanie z tejże plaży też musi być. Więc kociejstwo rzyga sobie między granulki rzuciło. Za dużo żreć dostały

Gdzie nie gdzie ślad dołeczkowy po siuśkach był. Które pod powierzchnią się rozlały i przykleiły do spodu. A i kupala wydaliły beztrosko. Wszystko w obrysie plaży. Broń cię przed czymś bardziej zdrożnym.
Zamarłam.

Zaklęłam.

Polazłam po swoje zabawki czyli szufelkę, wiaderko, zmiotkę,szmatkę...Takich zabawek to oni nie mają

Wzięłam ci się ja za ogarnięcie toalety publicznej jaka się zrobiła. To wręcz jakbym ludzi nad jeziorami spotkała.

Tak jak oni wytrzepać musiałam kocyki, posłanka, miseczki z żarciem i wodą... Wesoły dzień "nad wodą". Mord, jego chęć, w moich oczach i sercu był olbrzymi.
