Mała została przerzucona przez płot na posesję pewnego człowieka będącego pod opieką MOPS-u. Dziw, że psy ją nie zagryzły. Opiekunka jest znaną mi kociarą i zaczęła szukać pomocy. Sama jest po pp. Nawet się nie zastanawiałam. Nie raz mi pomagała więc nie było dyskusji.
Malce dogadały się już. Bawią się jak szalone. Ona je z miseczki. On ze strzykawki. Oba warczą w obronie swych dań. On ma nas w nosie. Ona kocha się przytulać. On śpi na posłanku drapaczka. Ona w łóżku na kołderce. Lub na mnie. On jest cichy w zabawie. Ona drze ryja. On buczy na nas gdy go tulimy. Wyrywa się zniesmaczony. Ona na rękach mruczy i wywala brzuszek. Łączy je jedno. Wujaszek Florek co ma wiele cierpliwości. Dla szalonego Solo. I dla delikatnej Tipi. Sam szuka okazji by jej łepinkę wylizać. Objąć niegrzecznego chłopaka.
Dzieciaki są szczęśliwe. Solo odżył. Jest taki duży przy małej. Przy niej uczy się zaglądać do miski z chrupkami. Nawet coś skubnie. Tipi nie zawsze wyrabia się jeszcze do kuwetki. Za to oboje kochają się bawić w niej. Robiąc plażę z okolicy. Mała jest sprawniejsza od Solo. Dogania na zakrętach. Tupią jak stado kucyków. Z fontanny robią kuchenne oczka wodne. A raczej rozlewiska.
Solo ma sierść ostrą w dotyku. Zrobił się przystojniak na długich łapkach. Tipi jest mięciusia w dotyku. O krótkiej sylwetce i wystającym brzuszku. Jadła byle co zanim do nas trafiła.
Nie żałuję ,że ją mamy. Bardziej myślałam, pytając Janusza czy Tipi bierzemy (trzeba pozory zachować

) o Solo. O jego dobru. Ale na jej widok polegliśmy oboje.
Pewnie, że się zamartwiam. O ich zdrowie. O to czy podołamy. O to czy i kiedy domki się znajdą. O wiele, wiele innych rzeczy. Jednak kocie dziecko to tylko dziecko. Nie zasługuje na brak miłości i opieki.