valdek pisze: Moje działania mają większy zakres i są na nieco większą skalę, ale takie zaślepione, zapalczywe, podkręcające się własnymi postami osoby jak ASK@, Monika_Krk czy hanelka tego nie pojmą, bo dla nich najważniejszy jest pretekst, żeby zrobić awanturę i pokazać wszystkim, jakie to one są dobre, bo kota do schroniska by nie oddały.
- Ojej, zajęło mi to pół roku, ale znalazłam dobry, kochający domek dla mojego tymczasa. Zrobiłam 5 wizyt przedadopcyjnych i 7 poadopcyjnych. Widzicie, jak troszczę się o kota ? Możecie brać ze mnie przykład. Jestem wzorem empatii, dobroci, miłości do zwierząt i każdy, kto postępuje inaczej niż ja, jest be i należy mu się kara, najlepiej pręgierz jako przykład dla innych, albo stos !
ASK@ i Monika_Krk (przepraszam hanelka, że Cię pominęłam, po prostu nie poznałyśmy się nigdy, nawet wirtualnie

)to osoby z dużą wiedzą i doświadczeniem i nazywanie ich zaślepionymi, zapalczywymi, a następnie rzucanie pod ich adresem obślinionej jadem dawki cynizmu świadczy właśnie o Tobie, jako osobie "zaślepionej i zapalczywej".
Zamiast wynieść z tej krytyki (jakkolwiek emocjonalnie przekazanej, to jednak słusznej) wnioski, przyznać się do błędu i poprosić o pomoc (a na pewno znalazłoby się tu dużo osób chętnych pomóc) - obrażasz się na cały świat.
Nie wiem, czy znalazł byś na tym forum więcej niż kilka osób, które przyklasnęłyby Twoim metodom "pomocowym".
Wiele "wyadoptowanych" przez Ciebie kotów może wrócić na ulicę, trafić do schronu, albo po prostu umrzeć i nikt nie będzie wiedział na co. Nie wiadomo czy z tej ulicy, czy też schronu trafią do kolejnego domu, czy już nigdy nie będą miały ciepłego kąta.
W efekcie do domu z prawdziwego zdarzenia taki kot trafi nie "po pół roku", jak to ironicznie określiłeś w odniesieniu do dziewczyn, ale po kilku latach stresu, tułaczki - albo wcale, bo nie dożyje.
Przepraszam, że wtrąciłam się w dyskusję, ale podczytywałam w pracy cały ten wątek i nie wytrzymałam po przeczytaniu postu obrażonego valdka i zarzutów w stosunku do Was dziewczyny.