No i przyjechała Katja... Moja babcia złapała mi ją po południu. Mała narobiła krzyku w transporterze zanim zaniosłam ją do auta. Przesiedziała z godzinkę "zapakowana" i kolejne krzyki kiedy ruszyliśmy w drogę do Wrocławia. Uchyliłam jej drzwiczki od transportera. 5 min. głaskania wystarczyło żeby się uspokoiła i później była już grzeczna przez całą drogę. Dzisiaj przeszła przez tor przeszkód. Najpierw obcinanie ostrrrrych pazurków, później czyszczenie uszu, następnie kąpiel, czesanie i na koniec zakrapianie uszu oridermylem. Poza pruciem się w kąpieli mała w ogóle nie protestowała. Nie była nawet wygłodniała, bo zjadła tylko kilka kawałków mięska z saszetki i kilka smakołyków. Niestety podczas kąpieli okazało się, że są pchełki

Musiała je złapać gdzieś podczas tygodniowego włóczenia się po działkach. Jutro lecę po zasypkę na pchły i liczę, że szybko pomoże i nie sprawi, że futerko nie będzie już tak milutkie... Woda z kąpieli była prawie tak czarna jak sama Katja. W każdym razie dziewczyna naszykowana na jutrzejsze odwiedziny turkawki z aparatem, bo na razie nie mam czym zrobić zdjęć

Jak tylko będą fotki, to od razu je wrzucę i dodam też ogłoszenia.
Kciuki za dobry, szybki domek
