IrenaIka2 pisze:Poszło pw (chyba?) - coś ta elektronika nie chce dzisiaj ze mną współpracować
Przyszło, dzięki.

Zwariowane lotnisko u nas cały czas. W pracy szczególnie. W domu leczymy się. Jutro Lewusek do weta jedzie i zmartwienie jet bo Januszowi zmiany zmienili. A wetka jest przed urlopem. Musi zobaczyć małego. Poproszona o pomoc gusiek1 nie odmówiła za co bardzo dziękuję

W domu okrutnie gorąco. Koty ledwo żywe. Dużo jedzenia marnuje się u dzików ,bo żar ścina wszystko. Nawet jeże nie chcą tego ruszać. Dużo chrupek za to "idzie". Nawet wody mniej wypijają w ciągu dnia, chroniąc się przed upałem z nieba.
Komuś znowu zawadzało wiaderko bo znikło. Wszystko przeszkadza. najlepiej beton, gołe gałęzie i błoga cisza bez szumu drzew, ptasich treli, psów, dzieci...
W bardziej wietrzny dzisiejszy poranek przedszkole malutkich sójek urządzało gonitwy w konarach lip. radośnie kłóciły się. Ktoś wychylił się z okna i zaczął wrzeszczeć by cicho były. Nikt nie "hałasował" inny więc pewnie ptakom się dostało.
"Poznał" mnie młody grzywacz drepczący przy pompie z wodą. Nabierałam by do lasu zanieść a to ptaszydło się kręciło i głowinę krzywiło. Mijamy się prawie co dzień. Pomyślałam ,że może pić mu się chce. Ktoś znowu pojemnik wywalił w tej części. Parę razy wajchą machnęłam pozwalając by płyn wydostał się i rozlał w kałużę. Gdy odchodziłam młodzik dzioba moczył w głębszym dołku. Wróciłam by dolać to nawet nie odsunął się daleko. Przyleciały tez sroki i wróble. W upały mało drobnicy się kręci. Wszystkich męczy ten gorąc lejący się z nieba. odbijany z ziemi. Niesiony przez wiatr.
W lesie susza skrzypiąca pod stopami. Wygolona osiedlowa trawa ma barwę moczu. Drzewa sieją wysuszonym liśćmi i nasionami. Wiatr roznosi je po okolicy a one kręcą w powietrzu bączki zanim opadną. Dziś cały "deszcz" z lip tańcował w podmuchach. baletu nie trzeba by się zachwycić. Choć ja myślę, że balet powstał z obserwacji przyrody. Nikt i nigdzie nie ma takiego wzorca piękna.