Ciapkot Piotrus-ma DT u yammayki :)

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pon gru 15, 2008 23:12

izabela ja gorąco wierzę, że chciałaś ratować czarnego piotrusia z wielką determinacją, ale oddawanie go do majki na DT nie było moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem.......to był jej pierwszy tymczas i piotra. oni nie zdawali sobie sprawy, że ten kot jest tak poważnie chory. oni cały czas sugerowali się DEPRESJĄ kota. wiem jedno, na pierwszy raz taki przypadek to kompletna porażka. majka i piotr to wspaniała rodzina i wspaniały dom, ale ten agonalny stan przekroczył ich oczekiwanie związane z ratowaniem życia kota. rozumiem ich racje, bo są załamani, rozumem żal jaki z nich płynie, bo spędziłam dziś pół dnia u majki i wiem jak ona wygląda- skóra i kości. dziewczyna przestała jeść, nie funkcjonuje wcale..........nie dobijajcie jej proszę twierdzeniami, że piotrus miał w azylu najlepszą opiekę lekarską- bo ona widziała te zęby kota (ułamane, nie wyrwane) i lekarze też się załamali kota stanem- widziało go 4 lekarzy, każdy mówił że to brak szans na ratunek.
wierzę również w to że izabela robi wszystko by życie kociaków ratować, a lekarz nie dopatrzył okropnie złego stanu kota- bo kotów jest tam nawał i etat wetów minimalny. to są luki w prawie. weterynarz w schronisku powinien mieć etat całodobowy, pracowników powinno być więcej, salek powinno być więcej- jak w szpitalu i w każdej tylko 4-5 kotów. a lampy bakteriobójcze przepływowe powinny wisieć w każdej sali....wiem,wiem to utopia.........ale tak powinno być. wiem jak ciężko iza pracuje- ale wiem również jak strasznie majka cierpi....mi się chce płakać, bo boję się że PKDT się rozpadnie.........a kotów nam przybywa, trzeba je ratować. żal w końcu minie- wierzę w to, a także w to, że w miejsce jednego czarnego piotrusia - inne piortusie znajdą u nas dom i ratunek.

strasznie ubolewam nad tym co się stało. może to będzie nauczka żeby następnym razem na siłę przy życiu nie trzymać kolejnego zwierzaka. nie jestem za tym, żeby życie podtrzymywać na siłę- zawsze byłam zwolenniczką eutanazji w stosunku do zwierząt jak i w stosunku do ludzi. uważam, że śmierć jest czasem najlepszym i najbardziej humanitarnym rozwiązaniem. nigdy nie będę obrońcą praw życia, życia godnego- owszem, ale nie życia na siłę............teraz możecie na mnie krzyczeć :roll: :oops:
HOTEL DLA KOTÓW "MIAU" http://www.miauhotel.pl ZAPRASZAM

Obrazek
Obrazek

PROSZĘ O WSPARCIE DLA KOTÓW BEZDOMNYCH POD MOJĄ OPIEKĄ: http://www.miauhotel.pl - NR KONTA W ZAKŁADCE: MIAU ADOPCJE. FUNDACJA VIVA!

sabina skaza

 
Posty: 5755
Od: Pt mar 02, 2007 10:28
Lokalizacja: gdynia

Post » Pon gru 15, 2008 23:26

Ja nie krzycze, jest mi smutno i zle.
Rozumiem Maje, jej TZ. Strasznie mi przykro, ze narazilam ich na taki stres.
To nie byl dobry pomysl aby az tak chorego kota oddawac na pierwszy raz.

Sabina, lekarze tez sa bezsilni, uwierz mi ale pomimo ogromnych wysilkow z ich strony koty i psy odchodza, nawet najdrozsze leki nie pomoga jesli zwierzak nie chce zyc.

Piotrus dawal mi nadzieje, czasami widzialam jak chrupie suche. Myslalam, ze DT to bedzie to. Nie jestem za trzymaniem na sile przy zyciu, wiem, ze czasami nalezy pozwolic im odejsc i zgadzam sie z tym pomimo, ze boli.

Ide spac, Bogdan wygryz welfron :cry: jutro znowu klucie.

Izabela

 
Posty: 6922
Od: Nie cze 08, 2003 20:33
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon gru 15, 2008 23:28

Poniżej post mojego TŻ-ta, ja się na jakiś czas wycofuję z forum. Nasz PKDT miał działać na zasadzie wzajmengo ZAUFANIA. Zabrakło go od kilku dni. Gdybym znała prawdę o kiciuniu, nie podjęłabym się nad nim opieki, bo on potrzebował szpitala a nie głaskania, albo bym wydała te 200 pln za 4 doby w inkubatorku w szpitalu. Między 'kotek z depresją' a 'stan agonalny' jest przepaść. Pozwolona nam zabić najpiekneijszą kiciunię na świecie, która miała stać się naszym rezydentem.
Jutro wezmę małą od Gishy i Agi Marczak, dam jej najlepszy domek z możliwych, ale na razie nie jestem w stanie działać aktywnie w PKDT. Przepraszam.


Od mojego TŻ :

"Maja tego nie napisze bo jest wrażliwą kobietą, a ja przepraszam ale muszę bo mam wrażenie że ktoś tu funkcjonuje w jakiejś innej rzeczywistości.

Prosze uszanuj Izo (oraz inni) smierc biednego Piotrusia i nie brnij w to dalej. Wiem że starasz się bronić lekarzy ale to nie są jakieś zajadłe ataki spowodowane emocjami. Lekarz nie zgadzal sie na wydanie kota? Nalezalo poinformowac o tym DT (czyli Nas) tymczasem braliśmy kotka “do odchuchania, odmiziania, odkarmienia” i ktory jedyne na co miał cierpieć to koci katar. Teraz dalej. STWIERDZAM FAKTY ktorych dostarczyly badania u dwóch niezależnych weterynarzy (w tym jednego do którego mamy pełne zaufanie). ZAB NIE BYL WYRWANY RAZEM Z KORZENIEM. Lekarka weterynarii ogladala mu buzie i pokazywala nam wielki ziejacy korzen ktory musial piotrusiowi dostarczac KOSZMARNYCH cierpien. Korzen byl widoczny i to nie bylo nasze zludzenie optyczne. Widziala to lekarka, ja, moj brat i Maja. Czy mam sie pobawic w zdobycie pisemnego oswiadczenia z lecznicy? To prawda że od zęba nie dostaje się zapalenia płuc, ale każdy kto był u dentysty wie co potrafi zrobić zgorzel czy bakterie - powikłania mogą dotknąć serca, nerek etc. A jak może to wpłynąć na wyczerpanego zapaleniem płuc i innymi chorobami kota? Pytam retorycznie.

Skad wiesz ze nerki u Piotrusia funkcjonowały? Po wynikach krwi? Prosiliśmy kilka razy o ich przesłanie bo chcieli je zobaczyć weterynarze. Wyników nie ma i prawdopodobnie nie było - bo jaki w takim razie byłby problem je wziac, zeskanowac i przeslac? Poza tym co sa warte badania zrobione kilka tygodni temu? Lekarka powiedziala ze tydzien pozniej mogly juz byc niewazne. Nie bede juz wspominal ze Piotrus przez piec dni u nas wysikal sie dwa razy, a kiedy w koncu udawalo mu sie doczolgac do kuwetki i wysiusiac to po siusiu krzyczal do nas przerazliwie tak jakby cos straszliwie go bolalo. Gdybys widziala wtedy jego oczy i slyszala ten jęk nie śmiałabyś pisać tak pewnie ze u Piotrusia nerki swietnie funkcjonowały.

Nie wiemy (bo i skąd jak zauważyłaś) jakie przypadki leczą i ratują “TWOI” weci i zupełnie nas to nie obchodzi - taką mają pracę i mają ją wykonywać najlepiej jak potrafią za to im płacę ja, czy schronisko (z moich podatków a więc też ja). Ja mówię o JEDNYM, KONKRETNYM UDOKUMENTOWANYM PRZYPADKU PIOTRUSIA. Kotka który został po prostu zmarnowany i któremu zamiast życia i szansy podarowano śmierć w męczarniach. Wg. kilku weterynarzy z którymi rozmawiałem PIOTRUŚ cierpiał i w zasadzie od jakiegoś czasu powinno mu się podawać środki przeciwbólowe a nie Convalescence i głaskanie. Tylko dlaczego nikt nam nie powiedział? Może pięć dni temu powinien był trafić do szpitala a nie wczoraj?

Aha zapomniałem dodać że każdy z weterynarzy którzy Piotrusia oglądali WYŚMIAŁ mnie i patrzył jak na kretyna jak bełkotałem idiotyzmy o “depresji”. Każdy z nich mówił “Panie tego malucha toczy jakaś potworna ciężka choroba - białaczka albo FIV plus zapalenie płuc, grzybica, infekcje i bóg jeden wie co jeszcze. W którymś poście do Mai wcześniej napisałaś że to “absolutnie nic poważnego bo inaczej Piotruś by już nie żył”.

No to właśnie już nie żyje.

A teraz proszę ciszej nad tą małą trumienką.

ps Chcemy razem z Majeczką podziękować fantastycznej lekarce z lecznicy na Stryjskiej p. Dominice Dymalskiej za ciepło, podtrzymanie na duchu, i za to że nie poszła spać tej ostatniej nocy kiedy siedziała przy Piotrusiu i głaskała go w imieniu wszystkich którym jego życie nie było obojętne.
I Sabinie. Bez niej nie dalibyśmy rady."

yammayca

 
Posty: 2217
Od: Pt cze 27, 2008 15:54
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon gru 15, 2008 23:34

dziekuje, to jest moj dzisiejszy gwozdz do trumny.
Wiesz ze moj kot tez umiera w domu?
to wszytsko, mam dosyc.

Izabela

 
Posty: 6922
Od: Nie cze 08, 2003 20:33
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon gru 15, 2008 23:41

Smutno... smutno... i jeszcze raz smutno.
Nie wiem, znałam sprawę Piotrusia wcześniej i nie wydaje mi się, żeby Iza twierdziła, że to nic takiego. Zastanawiałam się nad wzięciem go, ale bałam się ze względu na maleńką tymczaskę Calineczkę. Cały czas wiedziałam, że jest w bardzo złym stanie i ma małe szanse.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon gru 15, 2008 23:51

ja może sprostuję- badania krwi były robione półtora tygodnia temu, dziś do weta zabrałam ze sobą wyniki które podyktowała mi Iza.
rozmawiałam z nią też o zębach- pytała osoby która asystowała przy usuwaniu i ta osoba powiedziała że były usuwane z korzeniami.

i Izie, i mi zależało żeby kocio żył- my niestety nie jesteśmy wetkami i polegałyśmy na opinii weta.

nie atakujmy siebie nawzajem, bo każdemu z nas leży na sercu los kociaków.
Obrazek ObrazekObrazek
Franek & Rysia
Zabezpieczenia okien i balkonów 3miasto- R E A K T Y W A C J A.

rambo_ruda

 
Posty: 8231
Od: Pon maja 15, 2006 16:53
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon gru 15, 2008 23:58

I jeszcze, Sabinko - masz rację, tak powinno być, ale, jak sama piszesz, to utopia. Dlatego właśnie domy tymczasowe są potrzebne.
Depresja może, przynajmniej pośrednio, zabić kota. Rozmawiałam nie raz o tym ze swoim wetem, u którego leczę zwierzaki. Zawsze bardzo podkreśla, że koty na stres reagują kompletnym spadkiem odporności. Nawet pozytywny stres zmiany na lepsze może tak działać. On np. twierdzi, że maluszki nie powinny trafiać do nowych domów zanim nie będą zupełnie mocne, inaczej mogą się rozchorować na skutek zmiany.
Wielkim wrogiem kotów trafiających do schroniska z domowych warunków jest utrata apetytu. One po prostu załamują się i nie chcą jeść. Od tego już tylko krok do wszelkich chorób.
Nigdy nie uwierzę, że badania Piotrusia nie były robione, skoro Iza mówi że były. Za dobrze Izę znam. Możliwe, że np. nerki mogły się posypać w ostatnich dniach. Tego nikt nie wie.
Prawdopodobnie nauka m.in. jest taka, że takich ciężkich przypadków nie powinny brać początkujące domy tymczasowe. Bo zagrożenie ogromnym stresem jest zbyt duże. Wiem, jak to jest. Usiłowałam ratować schroniskową Amelię, która moim kotem była tylko dwa dni, umierały maluszki, tak to jest.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Wto gru 16, 2008 0:06

Przeczytałam wątek Piotrusia...i nie rozumiem, dlaczego nie szukano wcześniej pomocy u innego weta...jak z moim kociem było źle...i ufałam mojemu wet...to jednak szukałam pomocy u innych...dla mnie pomoc którą proponował była za mała....tylko dlatego kiciu przezył...a dodam to był mój pierwszy kot...więc nie miałam bladego pojęcia co i jak....a doradzców było mnóstwo...zaufałam sobie...i temu, że mój kot cierpi

KIARA77

 
Posty: 21
Od: Śro lis 12, 2008 21:56

Post » Wto gru 16, 2008 0:13

Kiara77, proszę daj sobie spokój; forum to miejsce na wyrażanie swoich opinii, owszem; ale może znajdź sobie inny wątek, zamiast wklejać tu sobie swoje, bezsensowne w tej sytuacji, trzy po trzy !
0.40 24.12.2010 Justynko [*] Śpij Spokojnie Nasze Słoneczko Kochane


Obrazek

KarolinaS

 
Posty: 4085
Od: Pt kwi 06, 2007 18:02
Lokalizacja: Gdynia

Post » Wto gru 16, 2008 0:15

Zamykam na prośbę autorki.

Daga

 
Posty: 25458
Od: Pon lut 04, 2002 15:46
Lokalizacja: Mysiadło

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 116 gości